Pamiętam jak dziś czas, w którym Orcus, mój mistrz próbował wytrenować mnie na tyle by ślepota nie była przeszkodą. Atakował mnie workami z piaskiem o wadze przeciętnego człowieka i kazał mi je blokować lub unikać. Nie raz miałem połamane kości przez te jego treningi ale opłacało się.
-Musisz być szybki i spodziewać się ataku ze wszystkich stron i zaatakować zanim atak na Ciebie zostanie przeprowadzony. Ten trening ma Ci w tym pomóc. Powiedział pewnego dnia Orcus i spuścił na mnie dwa duże worki, skąd wiedziałem jakie są ? Poczułem je całym swoim ciałem gdy rozpoczynaliśmy tego typu treningi. Odleciałem jak sądzę na około pięciu metrów i czułem jak powietrze ucieka mi z płuc. trwało trochę zanim odzyskałęm równomierny oddech i przybrałem pozcyję obronną. Wsłuchałem się w okolicę a w tym momencie poleciały dwa kolejne wory z piaskiem prosto na mnie. Usłyszałem jeden i krzyżując ręcę chciałęm zablokować go, po sekundzie usłyszałem kolejny z tyłu. Postanowiłem go uderzyć z całej siły nogą ale nie trafiłem i uderzył mnie w plecy.
Twarzą wpadłem w ... przez chwilę miałęm nadzieję, że to błoto ale nos niestety mnie szybko uświadomił czym była ta maź. Otarłem twarz, miałem raczej niezbyt ciekawą minę. Mistrz rzucił mi bukłak z wodą bym się obmył szybko i wrócił do treningu. Plecy mnie rwały jak rzadko. Ustawiłem się w polu gdzie miałem zawsze stać i znów się zaczęło. Słyszałęm dwa kolejne masy lecące na mnie, naprężyłem maxymalnie mięśnie i podskoczyłem uderzając w jeden wór nogą z taką siłą, że ten zmienił tor lotu i uderzył w pobliskie drzewo. Lądując na trawie i liściach uderzyłem w ostatni z serii pięścią nie ustępując wcześniejszej sile uderzenia, zredukowałęm jego pęd nadając mu własną prędkość choć niezbyt dużą bo cel był większy trochę od poprzednich. To mnie zabolało najbardziej. Poczułem ból w całej ręce jakby mnie piorun przeszył, w całej prawej stronie. Musiałem uklęknąc bo inaczej bym się wywrócił.
- Mistrzu przerwa. Już nie mogę, jestem synem jednego z najbardziej poważanaych żołnierzy Cesarza, ale nie jestem stworzony do walki bezpośredniej. Wycedziłem przez zęby.
-Hikaru, jesteś teraz w Grecji, mieszkasz i żyjesz właśnie tutaj. Musisz nauczyć się walczyć by przetrwać w tym trudnym świecie. Byłbyś pierwszy do odstrzału przez ślepotę. Robię to dlatego byś szybko stał się silny i wytrzymały, gotowy do ataku i obrony. Głos mistrza dochodził z jakiejś pobliskiej gałęzi mocnego, starego drzewa.
Wstałem i przybrąłem pozycję do ataku tym razem. Wsłuchałęm się w dźwięki okolicy i zaatakowałęm kolejny cel wiszący kilka metrów nad ziemią odbijając się od jednego z drzew rozwalając wiszący dzban. Kawałek, uszko od niego uderzyło mnie w czerep. Trening trwał długo bo prawie cały dzień. Z małą przerwą na zjedzenie posiłku, choć odpocząć i tak nie zdążyłem. Padłem na ziemię gdy słońce zaszło ciężko dysząc nie ruszając się prawie. Miałem dość.