Domek Antresa oraz Konosa

Dom jak każdy inny, w środku znajdują się 2 łózka jeden stół z dwoma krzesłami i jedna wspólna szafa. Na zewnątrz domku jest wychodek. Chatka mimo że z drewna nadal się trzyma(mimo nacisku śniegu na dach )

Wszedł do środka, czekał na przyjaciela. Odziany był w grube futro niedźwiedzia brunatnego. Strzepywał śnieg z ramion "gdzie on może byc" zastanawiał się. Z plecaka wyciągnął 2 króliki, które po chwili zaczął obdzierac ze skóry, nabił je na hak i włożył do rozpalonego kominka
- już mi ślinka cieknie - powiedział cicho sam do siebie

Po chwili w drzwiach ukazała się sylwetka Antresa niosącego na ramieniu swojego królika.Po chwili usiadł przy kominku i powoli zaczął ściągać grube wykonane z futra białego niedźwiedzia odzienie.
- Eh w końcu jakieś porządne żarcie - zaczął - Pójdę po tace.
Po chwili wyszedł do kuchni i otworzył małą drewnianą szafeczkę z której wyjął dwie tace wykonane z wiśniowego drewna.Zaraz po tym ruszył do kominka.Przysiadł przy nim i oglądał jak jego przyjaciel przygotowuje obiad.

Jego króliki były już gotowe
- jak tam łowy przyjacielu udane były, widzę iż twój królik trochę większy. Gdzie go złapałeś ? -
Zapytał, patrzył w ogień który jeszcze bardziej przyrumieniał jego posiłek. Wiedział iż będzie trzeba ruszyc do pracy, rozpocząc jakiś trening a nie tylko leniuchowac. Wyciągnął swojego
- no to teraz ja zaczynam jeśc a ty sobie poczekasz-
Wymawiając te słowa uśmiechnął się do przyjaciela. Wgryzł się w jedną z nóżek królika i zaczął pałaszowac ...

Teraz nastąpiła jego kolej.Kiedy siedział przy kominku obrał już swojego królika oraz przygotował do niego panierkę.Lubił sobie popichcić.Po chwili już gotowego królika nabił na ruszt i włożył do kominka.
- W jednej z grot.Szybki skurczybyk był, ale jakoś mi sie udało.
Wpatrywał się w swojego królika a jego oczy wydawały się jakieś blade.
- Myślę że powinniśmy stąd odejść...I oddać swe życia u naszej księżniczki, Hildy. - zrobił krótką pauzę - Kawał drogi to przejścia.Po drodze trochę się jeszcze zahartujemy...

Skończył jeśc, wstał od stołu i popatrzył na przyjaciela.
- to co zbieramy się czy jak ?-
Przed nimi była długa droga do zamku Kapłanki Odyna. Kronos nie był zadowolony, nie ufał kapłance do końca, nie miał pewności iż słowa jakie głosi pochodzą od tego za którego jest gotów oddac Życie.
- dokończ to szybko i chodź - ubierał na siebie grubaśne futro. Po chwili jednak zrobiło mu się za gorąco.
- mam już tego dośc idę w samej koszuli !-

Jego królik już się dosmażał.Spakował futro do plecaka, włożył tam jeszcze bukłak z wodą, scyzoryk i inne potrzebne rzeczy.
- No to ruszajmy
Po słowach otworzył drzwi do chaty i wyruszył przodem.Obaj szli w takim zimnie bez futra, w samych koszulach.Miało to na celu przygotować ich do dalszych przejść, była to część ich treningu.

Wyszedł na zewnątrz. Było mu zimno jednak nie przejmował się tym.
Patrzył w stronę w jaką za chwilę miał ruszyc wraz ze swym przyjacielem. Nie mówił mu całej prawdy o zamiarach swoich co do zostania wojownikiem Odyna, chciał pozostac w cieniu i byc mało znanym. Zaczął powoli kierowac swe kroki do przodu ...