Arena

Arena

Mam nadzieje ze kiedys stocze tu swa walke o zbroje.

- Hmm... Arena - powiedział cichutko. To tutaj przyszli rycerze Posejdona - pana mórz i oceanów szkolą się na doskonałych wojowników by w przyszłości zdobyć zbroje i służyć bogu.
Miejsce to było pasjonujące, zapewne zalane krwią wielu wojowników. Remus czuł w sercu, że musi się doskonalić na dobrego wojownika, gdyż pragnie całą swoją duszą i ciałem przyczynić się do zwycięstwa Posejdona. Postanowił poczekać tutaj jakiś czas. Może uda mu się kogoś tutaj spotkać?

Nie spostrzegł na arenie nic ani nikogo ciekawego. Czuł się nieswojo na opustoszałej arenie. Zapewne w dalekiej przeszłości wiele rycerzy w imię Posejdona - pana mórz i oceanów stoczyło tu swoje pierwsze i ostatnie pasjonujące lub krwawe walki. Z zewnętrznego kieszeni płaszcza wydobył małe, wąskie opakowanie. Z wielką ostrożnością otworzył je. Usiadł na widowni oraz wyjął zawartość pudełeczka. Był to pięknie strugany flet - podarunek od najdroższej mu osoby czyli mistrza. Przyłożył instrument muzyczny do ust i zaczął snuć błogą melodię.

Natychmiast przewał cudowną melodię, gdyż okazało się, że musi śpieszyć do pałacu Posejdona - boga mórz i oceanów. W pośpiechu, lecz z wielką ostrożnością odłożył bardzo cenny flet do opakowania. Narzucił płaszcz, który przed chwilą zdjął i zaczął biec w kierunku Pałacu Posejdona. Na jego twarzy mieszała się ciekawość i przerażenie. Postanowił sobie, że nie opuści Posejdona - boga, któremu był posłuszny. Jego kroki dudniły jeszcze, po opustoszałej arenie, ale z każdą chwilą dźwięk się oddalał. W końcu wybiegł z areny.