WSTĘPGdzieś w pokrytych lasem, zamglonych górach prowincji Henan.
"Pamiętam moje pierwsze treningi z ojcem. To jak chwalił mnie za szybkość i instynkt. Pamiętam jak mój mistrz karate wspominał coś o moim niemal nadnaturalnym wyczuciu dystansu i uprzedzających ciosach. Tak, lubiłem treningi i lubiłem sprawdzać się w pojedynkach.
Pewnie was to zdziwi ale traktuje walkę raczej jak zabawę, zabawę bez której ciężko mi żyć.
Nie wiem czemu tak jest ale czuję się jak szpila, nad którą przesunięto magnes. Muszę gnać wciąż do przodu, szukać nowych wyzwań...
...I powiem wam coś jeszcze - CHOLERNIE TO LUBIĘ."
Vlado był już kiedyś w Chinach. Trenował ciężko pod okiem mistrza stylu północnego tygrysa. W ciągu zaledwie kilku lat opanował większość technik, w tym jedną tajną. A to dzięki temu iż mistrz widząc jego talent ofiarował mu mały sekret rodu.
Po tym jak Vlado opuścił swojego sifu by doskonalić się na odległej Syberii jego treningi zmieniły swój charakter.
Nie były już tak wymagające fizycznie, nie trenował już pod kątem technicznych aspektów walki. Jego trening polegał na samodoskonaleniu, medytacji i walce z samym sobą pośród chłodnej dziczy, gdzie samotność i głód były najmniejszymi z problemów.
Niczym zwierze pływał w lodowatych wodach, wspinał się na drzewa i spał na skalnych zboczach. Godzinami potrafił biec za stadem renów aby w końcu schwycić jednego z nich. Czasem wędrując przez zimną, pustą tundrę nie spotykał nic prócz krzewów lub okazjonalnie rozrzuconych tu głazów. Urozmaicał więc sobie czas uderzając w owe głazy tak jak czynił to dawniej używając makiwary. Bił dotąd aż głaz pękł bądź on sam stracił siły. Wkrótce jego pięści i golenie pokryły się naroślami a palce stwardniały niczym rogi nosorożca.
Wtedy natrafił na ślad tygrysa za którym podążył z powrotem do Chin.
*************************************************************
Vlado otworzył oczy i rozejrzał się po swojej prawej stronie ujrzał otoczony kadzidłami złoty posąg buddy po prawej uchylone drzwi za którymi majaczył plac wypełniony ubranymi w niebieskie stroje, łysymi postaciami. Drzwi otwarły się i do sali wszedł chudy młodzian, w dłoniach trzymał miskę z brunatną cieczą w której pływały parujące kawałki warzyw.
Po jego ogolonej głowie i stroju Vlado poznał, że ma do czynienia z buddyjskim mnichem. Chłopak ukłonił się w stronę posągu a następnie w stronę leżącego na ziemi Vlado.
Podał mu miskę i zaczął coś mówić. Niestety Vlado widział tylko poruszające się usta więc zwykłym sobie gestem popukał się otwartymi dłońmi w uszy i poklecił głową.
Mnich skinął na znak zrozumienia i wskazał na plac, tam pośród trenujących młodych mnichów przechadzał się wysoki barczysty mężczyzna w średnim wieku dokładnie obserwując starania swych uczniów.
Młody mnich wskazał na miskę ukłonił się i wyszedł.
Vlado jednym haustem opróżnił jej zawartość i starając się zwalczyć ból głowy wyszedł przez drzwi...