II. Dom Byka

Straznicy zawiazawszy Jerôme oczy poprowadzili go sciezka im znana w jakims kierunku. Trwalo to kawalek czasu i chlopak nie raz sie wywalil na sliskim gruncie jaki stworzyla nieprzyjazna pogoda.

Ruszył posłusznie za strażnikami. Te ciągłe upadki jakoś mu nie przeszkadzały. Nie wiedział czemu ma zawiązane oczy i czy oni robią to na pewno z rozkazu WM.

Drugi dom także stał pusty. Nie zatrzymywał się. Wiedział też, że i siedziba kolejnego ze Złotych Rycerzy stoi nie strzeżona.

Czarny cień sunął po schodach prowadzących do Domu Byka. Kiedy pojawił się w Nim samym, zatrzymał sę na krótką chwilę przy Zbroi. Granica czeluści ust Daimona zblizyła się nie znacznie do przepaści oczodołów. Czarny cień ruszył dalej.

Razem z Legumirem dotarli do przedostatniego domu zodiaku.Wiedząc iż nikt tutaj nie czuwa odrazu obaj ruszyli dalej nie patrząc za siebie.Nie ma na to czasu...są już bardzo blisko celu a ich wędrówka po domach można powiedzieć trwa wieczność...
zaprawdę ten kto je wymyślił miał pewnie na celu utrudnienie komuś życia przechodzenia przez nie...

Legumir nie oglądał się za siebie. Poprostu biegł obok Pretendenta do Złotej Zbroi Panny. Miał nadzieję, że tam, na dole ktoś jeszcze przeżył.

Po chwili spokojnego marszu ruszył dalej biegiem. Pozostały mu jeszcze tylko dwa domy. A czasu podejrzewał miał naprawde niewiele