II. Dom Byka

Cały dom zaczął tonąć w muzyce i złotym świetle na ziemi pojawiła się złota zbroja byka.

Naomi dotarła do drugiego domu spod znaku Byka. Również jak w poprzednim, domu Barana weszła do środka i rozglądała się za strażnikiem tego miejsca.
- Jeśli i tu nikogo nie ma, to ruszam dalej... - powiedziała.

Nie natknąwszy się na strażnika domu Byka, wychodząc z tego miejsca Naomi zauważyła światło w kolejnym domu.
- Tam ktoś musi być... Warto sprawdzić. - powiedziała i tym samym ruszyła do następnego domu spod znaku Bliźniąt.

Razem z Naomi udali się na mały spacerek.Po kilkunastu minutach doszli do domu byka.Wreszcie mogli porozmawiać na spokojnie.
Neo popatrzył na nią czułym wzrokiem i spytał się prosto z mostu:
-Czy możesz mi jeszcze powiedzieć o tym chłopaku z którym rozmawiałaś..?

Zastanawiała się co tak zainteresował Neo ten chłopak, którego Naomi spotkała przed domami.
- Zależy co chcesz wiedzieć? Jeśli chodzi Ci o wygląd to był wysoki brunet z blizną nad okiem. Pochodzi z tego samego kraju gdzie mieszkałam kilka lat i trenowałam, czyli Asgard. Ale nie przedstawił się, pierwszy raz go widziałam.

Neo kiwną jej głową na znak że rozumie.Jednak w głębi duszy coś czuł że jeszcze może spotkać tą postać.Tylko nasuwa się tu pytanie..jakie ma ona zamiary w związku z Świątynią??.
-Heh dobrze..wiesz może i powinniśmy się martwić tym lecz ja sądze że takie dni jak ten należy wykorzystywać w pełni nie martwiąc się o sprawy doczesne.Przecież zawsze nastąpi nowy dzień który kryje tyle niespodzianek...jeżeli jednak bogowie tak będą chcieli i przyjdzie nam stoczyć walkę na śmierć i życie to myślę iż jestem na nią przygotowany i nie tylko dlatego że mam zbroję...ale to inna bajka...

Spojrzała na niego.
- Rozumiem, że w takim dniu nie powinniśmy się martwić, bo udało Ci się zdobyć złotą zbroję... - zwróciła wzrok przed siebie. - Neo. nigdy nic nie wiadomo. Nie wiemy co zamierza owa postać, ale pomyśl. Jeśli uderzy z zaskoczenia, nawet teraz, mogą na tym ucierpieć niewinni ludzie. Jeśli się jest rycerzem, trzeba także dbać o innych, nie tylko o siebie... Pozwól, że zapytam. Dlaczego chciałeś zostać rycerzem?

Spojrzał na nią i rzekł spokojnie lecz stanowczo.
-Nie chodziło mi że dzisiaj jest specjalny dzień z powodu zdobycia zbroi.Wręcz odwrotnie.Jest tak pięknie i ciepło na dworze że aż grzechem byłoby nie iść na spacer.Wiesz...zdobycie zbroi w moim przypadku nie było takie piękne.Nosze na sobie wielki ciężar oraz obowiązek lecz powinnaś wiedzieć że każdy medal ma dwie strony.A dlaczego chciałem zostać rycerzem??.Na ślad Sanktuarium natrafiłem przypadkiem gdy skończyłem 18 lat.Bardzo dużo podróżowałem po śmierci rodziców.Interesowałem się wszystkim co pochodzi ze starożytności....ale żeby nie zanudzać..jeden powód jest taki żeby ochronić bliskie mi osoby przed osobami którzy kiedyś ale będą potężni.A drugi..może się wydawać troszkę śmieszny...ale chciałem poczuć jak to jest mieć tą moc w sobie...coś co czyni Cię potężnym lecz zarazem niebezpiecznym.Jednak nasze czyny najlepiej nas z tego oceniają.A ty czemu chcesz zostać rycerzem droga Naomi??

- Zapewne test jaki przeszedłeś musiał być trudny. Ale udało Ci się. Tylko wiedz, że posiadając taką moc też trzeba uważać by nawet bliskich nie skrzywdzić... - tu na chwilę przerwała, po czym ciągnęła dalej. - Kiedyś mój ojciec i jego siostra pretendowali do złotych zbroi, ale im się nie udało. Nie próbowali nawet zostać innymi rycerzami. Po śmierci matki, ojciec chciał żebym Ja nim została. Szkolił mnie choć tak na prawdę, to sama wiele się nauczyłam. Po jego śmierci, podjęłam decyzję że zostanę rycerzem by, bronić kraj w którym będę godna nosić zbroję oraz bliskich. Choć tak na prawdę, to Ja bliskich nie mam. - odpowiedziała koledze.

-To smutne Naomi...ale wiedz że ja będę się starać zostać twym bliskim przyjacielem oraz w miarę mych możliwości ochronić Cię.Wiesz powiem Ci w zaufaniu że muszę zacząć cieszyć się każdym dniem i takimi chwilami bo...-w tej chwili Neo się zaciął...
bo niedługo prawdopodobnie będę musiał zrobić coś o czym nawet w życiu byś sobie nie pomyślala o tym....
Ale to...-ehhh trudno mi o tym rozmawiać..może wyjdziemy już z tego domu??.Pójdziemy na dalszy spacer

Patrzyła na niego.
"Widocznie też spotkało go coś niemiłego..." - pomyślała.
- Cóż... Takie mamy życie, że przyjdzie nam przejść przez cierpienia, ale gdzieś może znajdzie się szczęście... Powiem Ci, że nawet na przyjaciół trzeba uważać, bo nie wiadomo kiedy przyjaciel, które tak można zaufać okaże się fałszywym... Skoro trudno Ci mówić o tym przez co przeszedłeś ciężkiego jeśli się nie mylę, to nie mów. No i racja opuśćmy już ten dom. - odpowiedziała.

-To niechodzi o to że nie chce Ci tego powiedzieć...lecz jeżeli bym Ci powiedział to mogłabyś się znaleźć w niebezpieczeństwie..a co do przyjaciół...mam niewielu i ufam każdemu.Choć z drugiej strony masz rację... nawet najlepszy przyjaciel może okazać się twym wrogiem..
Ponownie chwycił Naomi za piękną delikatną rączkę i wyszli z domu byka...

Legumir dotarł i do tego domu, lecz znów wiedział, że nikt go nie zamieszkuje dlatego ruszył dalej. "Z Domem Bliźniąt będzie trudno, bo zamieszkuje go bardzo potężny Rycerz, ciekawe czy da mi przejść, chcę się tylko spotkać z Neo..." - myślał i ruszył przez pusty dom Byka.

Po jakiś 30minutach dotarł do kolejnego domu zodiaku.Patronem go jest wielka nieokrzesane zwierzę byk.
-Pewnie zbroja musi wyglądać równie inponująco jak ten dom-powiedział sam do siebie.
Po chwili przekroczył próg drzwi.Odrazu jego wzork przykuło piękne malowidło na ścianie przedstawiające idealną harmonię zwięrzeta i człowieka...żyjące w zgodzie.Następnie powoli podszedł do złotej zbroi byka.Przewyższała go o conajmniej pół metra...Shaka czuł się przy niej jak mała mrówka.
Tak samo jak wcześniej ukłonił się do niej co mogło się wydawać dziwne lecz chłopak potrafi szanować cenne rzeczy a tym bardziej złotą zbroję.
Usiadł na marmurowej podłodzie i zaczął malować w swoim notatniku kolejną zbroję oraz to piękne malowidło.
-Heh będe mieć ladne pamiątki po tym dniu...
Po chwili szybkim krokiem opuścił drugi dom zodiaku ..

Po parunastu minutach pretendent do srebrnej zbroi liry dotarł do kolejnej ze świątyń. Wiedział że tej świątyni jak i poprzedniej nikt nie pilnuje. Nie miał zamiaru zatrzymywać się i w tej świątyni więc ruszył dalej mijając zbroję Byka.

Przeszedł przez dom w kierunku Domu Barana

Przeszedł spokojnie przez dom w kierunku domu bliźniąt.

Drogę młodego ucznia zastąpiło nagle kilka osób. Z ich ubioru można było łatwo rozpoznać iż nie są to rycerze, lecz liczna straż Sanktuarium.
Najczęściej można ich było spotkać na obrzeżach, gdzie pilnowali granic świątyni, teraz jednak otoczyli go na schodach.
- Stój! - rzucił jeden z nich, niezbyt przyjemnym głosem. - Jak śmiesz wkraczać na teren Domów Zodiaku! Z rozkazu Wielkiego Mistrza udasz się z nami!
Było ich pięciu, razem z ich dowódcą.

Jerome przeczuwał że coś takiego może się wydarzyć, stanął naprzeciwko straży spoglądając w podłogę.
Po chwili lecz podniósł wzrok na strażników, jego obojętny wyraz twarzy nie wyrażał zbyt wielu uczuć.
-Idę spotkać się z wielkim mistrzem.
Powiedział pewny siebie chłopak po czym ruszył do przodu, gdy straż po raz kolejny zaszła mu drogę chłopak znów na nich spojrzał.
-Odejdźcie, nie chcę kolejnej walki a na pewno z wami nigdzie nie pójdę.
Dopowiedział lekko zaniepokojony Jerome. Zawsze podkreślał swoją niechęć do walk a w ostatnim czasie stoczył ich jak na niego za wiele, stanowczo za wiele.

Droga do drugiego domu zodiaku odrobinę im się wydłorzyła z powodu śliskich schodów oraz narastającego stopniowo bólu Shaki.Jednak pomimo ich trudności wkońcu udało im się znaleźć przed wejściem do świątyni potężnego byka...Jeszcze przed tym chłopak wyczuł jakiś cosmos...znajomy lecz delikatny...jakby czule grająca muzyka...
-Nie jesteśmy sami...mamy jakiś komitet powitalny...-rzucił te słowa Shaka a następnie pewnym krokiem udał się do domu byka.
Okazało się iż tą osobę o delikatnym cosmosie jest nikt inny jak Jerome w otoczeniu prawdopodobnie strażników Świątyni...sytuacja wyglądała nie ciekawie...
Shaka wyciągnął odrobinę zakrwawioną dłoń w kierunku ludzi na znak iż przychodzą w pokojowych zamiarach...
-Jestem Shaka...pretendent do złotej zbroi panny i wierny uczeń świątyni...
kieruje się do mojego mistrza strażnika czwartego domu zodiaku raka Neo.Panowie nie mam zamiaru siłą przechodzić prze ten dom...w tej sytuacji która panuje na zewnątrz musimy wszyscy współdziałać...-powiedział Shaka lekko kłaniając się w ich stronę...

Legumir cały czas kierując się za Shaką trafił do drugiego w kolejności domu zodiaku. Zdziwiła go sytuacja która tam się działa. Żałował że nie nauczył się wykrycia kosmosów, by móc wyczuwać na odległość innych, ta umiejętność napewno bardzo by mu się przydała.
Idąc za Shaką także podniósł rękę na znak pokoju.

- A ja jestem Legumir, Brązowy Rycerz Feniksa. Towarzyszę Shace gdyż również mam sprawę do Złotego Rycerza Raka.

Na twarzy lidera pojawił się grymas przypominający usmiech po słowach chłopaka.
- Wy wszyscy chcecie się zawsze spotkać z Wielkim Mistrzem. Pójdziesz z nami z rozkazu Wielkiego Mistrza, czy tego chcesz czy nie..
Gdy skończył mówić, dojrzał dwie osoby, które wspinały się po schodach w ich stronę.
Gdy każdy z nich przemówił, strażnik kiwnął głową w stronę schodów prowadzących do kolejnego domu zodiaku.
- Wy dwaj możecie iść. Mamy rozkazy do wykonania w związku z tym młodzikiem.
Skinieniem głowy wskazał na Jerôme.

Rycerz spojrzał na Legumira i Shakę po czym wrócił wzrokiem na lidera.
-Jeżeli wielki mistrz tak każe to chodźmy.
Powiedział beznamiętnie podchodząc do mężczyzn.

Shaka jedynie kiwnął głową na znak iż rozumie.
Następnie przyspieszonym krokiem ominął ich jednocześnie patrząc na Jeroma a później dalej w kierunku wyjścia z domu byka.

Legumir pobiegł za Shaką. Zastanawiał się, gdzie teraz może być Neo.