|
| Miasto w Thordain | |
| | |
Autor | Wiadomość |
---|
Saga VIP
Dołączył/a : 10/03/2007 Liczba postów : 1364
Płeć :
| Temat: Miasto w Thordain Nie Mar 22, 2009 7:28 pm | |
| W niecałym centrum tego terytorium znajduje się niewielkie miasto. | |
| | | Neo VIP
Dołączył/a : 31/12/2007 Liczba postów : 1233
| Temat: Re: Miasto w Thordain Pią Kwi 03, 2009 3:38 pm | |
| Słońce już dobre kilkadziesiąt minut temu zaszło za horyzontem.Temperatura wyraźne oraz odczuwalnie się zmniejszyła dając tym samym "w kość" dwóm śmiałkom.W oddali było już widać zarysy miasta.Jednak widok ten powoli lecz starannie zakłócała im śnieżna burza która się wzmagała z sekundy na sekundę.Hidalgo mimo że był potężnym koniem słabł.Tak samo jak Akachi który coraz częściej pokasływał. "Już na początku podróży same problemy...niech to szlak..."-pomyślał zaciskając mocno zęby mężczyzna. Całe jego ubranie było już niemalże białe od spadających drobinek lodu który przyklejały się do niego.W głębi serca pragnął znów zasiąść przed ciepłym kominkiem wcześniej zjadłszy jakiś dobry posiłek. "Dalej Akachi!!.Bądź mężczyzną...jeszcze troszkę..."-pomyślał ponaglając konia. Hidalgo głośno zaryczał jakby chciał powiedzieć że także jest mocno wyczerpany.I tak w ciągłym "wewnętrznym" narzekaniu na wszystko dotarli w końcu do miasta regionu Thordian. Gdy przekraczali główną bramę okazało się że jest to niewielka osada.Zapewne musi być spokojna a ludzi żyjący tutaj są prości. "Zapewne są przesądni..."-pomyślał zamaskowany. Chwilę później zwrócił się do Emmeta siedzącego za nim. -Muszę znaleźć stajnię dla Hidalga...ty w tym czasie poszukaj gospody...spotkamy się tam na miejscu dobrze??-powiedział swoim charakterystycznym suchym obojętnym tonem Akachi... | |
| | | Legumir
Dołączył/a : 24/02/2008 Liczba postów : 677
Płeć :
| Temat: Re: Miasto w Thordain Pią Kwi 03, 2009 7:54 pm | |
| Emmet nie odzywał się przez prawie całą drogę. Tak samo jak Akachi. Nie naruszali swoich stref, pozostawali w myślach ze sobą, ze swoimi wspomnieniami. Emmet rozglądał się, chciał jak najwięcej zapamiętać. Jednak gdy pogoda zaczęła się pogarszać chłopak lekko się przestraszył, że nie dojadą na czas, gdy burza się zacznie a wtedy - byłoby z nimi naprawdę ciężko. Schylił więc głowę, tak by drobinki śniegu nie spadały mu w oczy i próbował jechali tak razem z Akachim. Było mu zimno, zmęczyła go ta jazda. Pierwszy raz dosiadał konia, i też długo nie mógł na nim usiedzieć, tyłek zaczął go okropnie boleć, tak jakby napuchł. Nie był przyzwyczajony do jeżdżenia na koniu, pierwszy raz próbował swoich sił w tej dziedzinie. Gdy Akachi zwrócił się do niego ten tylko kiwnął głową. Ale od razu przypomniał sobie, że przecież jego zamaskowany towarzysz nie ma pieniędzy na zapłacenie za opiekowanie się za Hidalgo, a nie może sprzedać tego swojego medalionu.
- Jak to? Przecież nie mamy pieniędzy! Nie możesz zostawić konia bez opieki, ale nie możesz też sprzedać medalionu. Nie rób tego, przyjacielu... - gdy mówił ostatnie zdanie położył towarzyszowi rękę na ramieniu. | |
| | | Neo VIP
Dołączył/a : 31/12/2007 Liczba postów : 1233
| Temat: Re: Miasto w Thordain Pią Kwi 03, 2009 8:32 pm | |
| Akachi na słowa towarzysza lekko się uśmiechnął jednak i tego on nie mógł zobaczyć.Następnie wręcz cichym szeptem ledwo słyszalnym powiedział. -O mnie się nie martw...ty tylko znajdź gospodę...ja załatwię resztę... I w tej samej chwili Hidalgo jakby porozumiewał się telepatycznie ze swoim jeźdźcem zaryczał głośno a następnie powstał na dwie nogi tym samym zrzucając Emmeta na ziemię. Kilka sekund później ruszył galopem do przodu.Ulice tego miasteczka już o tej porze były niemalże opustoszałe więc mężczyzna mógł sobie pozwolić na szybką jazdę. Miało to oczywiście swoje minusy...nie mógł zapytać kogoś o drogę do stajni.Zarówno pogoda jak i sytuacja w której się znalazł na własne życzenie Akachi stawała się coraz to gorsza.Dodatkowo ta burza śnieżna mocno przeszkadzała mu choćby i nawet w widzeniu. "Nie traćmy wiary teraz mój przyjacielu...teraz gdy jesteśmy tak blisko celu... -pomyślał Akachi dając otuchy sobie jak i koniowi. W oddali chłopak zauważył jakieś mrugające światełko.Nie mógł dokładnie dostrzec co to może być lecz...zawsze warto zaryzykować.Zaraz po tym mężczyzna dokładnie usłyszał dźwięk ryczące konia.Jednak dobiegał on całkowicie w innym kierunku... "Kolejny wybór...nic ufam losowi...puszczam wodzę..."-pomyślał zamaskowany. "Wolny" Hidalgo popędził...lecz w którą stronę??Czy dotrze??.Może to mieć niewątpliwie duży wpływ na późniejsze losy asgardczyka... | |
| | | Legumir
Dołączył/a : 24/02/2008 Liczba postów : 677
Płeć :
| Temat: Re: Miasto w Thordain Pią Kwi 03, 2009 10:14 pm | |
| Emmet nie wiedział jaki zamiar ma jego towarzysz, co zamierza zrobić i w jaki sposób, ale ufał mu i miał nadzieję, że ten wysłucha jego prośby i nie będzie chciał sprzedać swojego medalionu za parę nędznych monet. Już miał odpowiedzieć chłopakowi, gdy nagle koń stanął na dwóch nogach zrzucając chłopaka. W pierwszym momencie Emmet nie wiedział co się dzieje, upadek bez żadnego ostrzeżenia, gdy poczuł strach od razu znalazł się na śniegu. Na szczęście jednak nie zrobił sobie żadnej krzywdy. Szybko się pozbierał i otrzepał z przylegającego do niego śniegu. Nogi odmawiały mu posłuszeństwa, bardzo go bolały, zdrętwiałe. Przypomniał sobie jakie ma zadanie, więc wolnym tempem ruszył przed siebie w poszukiwaniu jakiejś gospody. Całkowicie nie wiedział w którą stronę ma podążać. Na dodatek jeszcze pogoda szybko się pogarszała, a Emmet nie widział już praktycznie nic co miał przed sobą, zamieć nie pozwalała mu dokładnie się rozejrzeć. "No tak... i teraz błąkaj się nie wiadomo gdzie... a potem jeszcze będzie trzeba odnaleźć mojego zamaskowanego towarzysza... " - myślał sobie. W pewnym momencie zobaczył jakieś światło w oknie. Dopiero gdy był bardzo blisko mógł to dostrzec. Ruszył więc do drzwi wejściowych. W gospodzie było ciepło, ogień tlił się w kominku, światła świec i pochodni na ścianach były mocne, jakby dopiero zapalone. Ludzie śmiali się i bawili przy muzyce. Emmet znalazł więc już jakieś miejsce gdzie jest ciepło, teraz tylko trzeba odnaleźć jego towarzysza... | |
| | | Neo VIP
Dołączył/a : 31/12/2007 Liczba postów : 1233
| Temat: Re: Miasto w Thordain Sob Kwi 04, 2009 1:28 pm | |
| Jeszcze tak parę minut Hidalgo który poczuł swobodę pogalopował.Akachi w pełni mu ufając tylko do niego się przytulił mocno trzymając się za umięśnioną szyję.Wówczas jego oczy powoli poddawały się narastającemu zmęczeniu.I już miał odpłynąć do krainy snów gdy nagle... Hidalgo mocno zaryczał i podniósł się do góry tym samym zrzucając zamaskowanego mężczyznę.Momentalnie to obudziło go.Cały w śniegu zaczął powoli się otrzepywać gdy nagle... "Jasna cholera..."-pomyślał nie dowierzając w to co widzi. Otóż okazało się że Hidalgo dotarł do stajni!.Nie wiadomo jak ani kiedy dokładnie ale właśnie oboje stoją przed stodołą. Akachi podszedł rumaka i szepnął mu lekko go obejmując. -Jesteś wielki Hidalgo... jesteś wielki...-powiedział jednocześnie łapiąc za wodzę. Pora już była najprawdopodobniej już późna gdyż nikogo nie było w stajni.Inne konie już spokoje jadły owies oraz piły wodę.Wszędzie panował już ład i porządek po skończonej pracy. Akachi rozejrzał się powoli wokół siebie w celu ujrzenia jakiegoś pracownika.Niestety...dalej brak duszy w polu widzenia. "Heh..chyba będziemy musieli się sami zająć Hidalgo..."-pomyślał spoglądając na zmęczonego towarzysza. Mężczyzna zaprowadził go do pustej zagrody.Dał mu sporą dawkę siana oraz wielki kubeł wody.Gdy koń zaczął powoli konsumować jedzenie Akachi usiadł na miękkim sianku.Następnie jakby jego nogi, ręce oraz całe ciało odmówiły mu posłuszeństwa.Padł jak długi.Powieki zaczęły się zamykać...Akachi odpłynął w piękną krainy snów...a może koszmarów??. | |
| | | Neo VIP
Dołączył/a : 31/12/2007 Liczba postów : 1233
| Temat: Re: Miasto w Thordain Nie Kwi 05, 2009 4:20 pm | |
| Słodkie drzemanie bo prawdopodobnie kilku godzinach przerwał mu srogi, zachrypiały głos jakiegoś starca.Gdy tylko otwierał powoli powieki nie mógł uwierzyć w jaką to sytuację się wkopał.Otóż starszy mężczyzna z siwą bródką trzymający wielkie oraz ostre widły w ręku spoglądał na tajemniczego "gościa". Zamaskowany nie wiedział początkowo co powiedzieć gdyż było to dla niego pewnego rodzaju szokiem. Jednak po chwili takiego milczenia postanowił pierwszy zabrać głos. -Panie...to nie tak jak myślisz.Nie jestem żebrakiem tylko... -Milcz psie...chciałeś ukraść mój dorobek!!.-zagrzmiał jego głos jak pioruny na niebie. Akachi ponownie nie wiedział co powiedzieć na swoją obronę.Wstał z siana powoli unosząc dłonie do góry.W ten sposób chciał mu oświadczyć że nie ma żadnej broni. -Panie wysłuchaj mnie... Tamten koń jest mój.Nazywa się Hidalgo.Przybiliśmy tutaj z regionu Haimhavn.Droga była niezwykle trudna i męcząca.Gdy tylko tutaj dotarłem myślałem że kogoś znajdę lecz bogowie chcieli inaczej... Mężczyzna wpatrywał się z lekkim zdziwieniem na gościa.Nie miał pojęcia co o tym wszystkim ma myśleć.Po dłużej chwili milczenia postanowił jednak zabrać głos.Głęboko odetchnął i... -Dobrze już dobrze...po twoim wyglądzie widać że jesteś nie tutejszy i nie masz pewnie bladego pojęcia gdzie jesteś.Jednak nie ma tutaj przytułku dla samotnych a każdy grosz się liczy.Musisz zapłacić za opiekę konia.-rzekł spokojnym głosem starzec wyciągając dłoń przed siebie. Akachi teraz dopiero nie wiedział co ma zrobić.Po jednej stronie nie miał żadnych pieniędzy przy sobie a z drugiej...obiecał Emmetowi iż nie sprzeda medalionu. "To się zaczyna robić powoli irytujące..."-pomyślał przekrzywiając głowę lekko na bok. W następnej chwili zdjął z siebie swoją jedyną pamiątkę rodzinną mówiąc tym samymym... -To jedyne co teraz mam wartościowego.Proszę przyjmij to w zastępstwie gdy nie przyniosę prawdziwych pieniędzy...-rzekł wręcz skruszonym tonem Akachi. Mężczyzna popatrzył się na niego odrobinę wzruszony.Następnie jego stary zmęczony wzrok przeniusł się na cenny medalion. -Ładne świecidełko...na prawdę ładne... Jednak jest to za wysoko cena jak na moje usługi. Zrobimy tak... Rzekł starzec chwilkę się zastanawiając.Na jego twarzy zagościł mały uśmiech. -Jestem już stary więc niektóre pracę są dla mnie ciężkie do wykoniania.Jedyny syn...odszedł w służbie boga Thora.Nie widziałem już go ładne kilkanaście wiosen... -Przykro mi to słyszeć... -Taka była wola boża.Jednak mam dla ciebie propozycję.Wykonasz dla mnie kilka zadań a ja Ci za nie zapłacę uwzględniając także opiekę twojego konia.Co ty na to??-zapytał lekko unosząc krzaczaste brwi. -Nie ma sprawy...-odrzekł bez chwili namysłu zamskowany. W rzeczywistości bardzo się radował z tego.Nie dość że zachował swój medalion to jeszcze dostanie pieniadze za pracę.Uczciwy układ...bardzo uczciwy... -Kiedy mogę zacząć??. -Z samego rana.Teraz się prześpij...musisz być w pełni sił...
| |
| | | Legumir
Dołączył/a : 24/02/2008 Liczba postów : 677
Płeć :
| Temat: Re: Miasto w Thordain Nie Kwi 05, 2009 7:27 pm | |
| Emmet długo czekał przed karczmą na swojego towarzysza. Całkowicie nie wiedział jak może dać mu znać, że jest tutaj, że na niego czeka. Burza coraz bardziej szalała, a chłopakowi coraz to bardziej było zimno. Śnieg sypał tak mocno, że nic nie widział. Nie chciał też zapuszczać się gdzieś w miasto, w poszukiwaniu swojego towarzysza, bo i tak pewnie by go nie dostrzegł, a potem nie umiał by wrócić do karczmy. Zgubiłby się, bo nie wie gdzie jest i jak tu się poruszać. Gdy mijał tak czas Emmet powoli zaczynał się bać, że może coś stało się go towarzyszowi, pewnie go ktoś napadł, albo jako nieproszony gość z innych ziem został stąd wygnany. Różne rzeczy przychodziły mu do głowy. Nie wiedział jednak co ma począć. Był bardzo zmęczony, ledwo stał na obolałych nogach, oczy mu się same zamykały. A na dodatek jeszcze to piekielne zimno. Emmet odetchnął głośno, odwrócił się i wszedł do karczmy. W chwili gdy zamknął drzwi wichura za drzwiami ucichła, a Emmet poczuł falę gorącego ciepła uderzającego go w twarz. Otrzepując okruchy śniegu z ramion przeszedł na koniec sali, gdzie był pusty stolik i usiadł tam plecami do ściany, mając na oku całą salę i drzwi wejściowe. Gdy podeszła do niego jakaś pani, by przyjąć zamówienie chłopak grzecznie odmówił. Teraz był dość zdenerwowany by myśleć o jedzeniu, nie wiedział co ma robić. Pomyślał, że najlepiej będzie przeczekać tą całą wichurę, i ruszyć z rana, gdy trochę się przejaśni. Tylko czy pozwolą zostać mu w gospodzie za darmo? | |
| | | Neo VIP
Dołączył/a : 31/12/2007 Liczba postów : 1233
| Temat: Re: Miasto w Thordain Pon Kwi 06, 2009 7:51 pm | |
| Poranek…
Długi, smaczny oraz piękny sen przerwał Akachiemu… wylanie kubła wręcz lodowatej wody na niego. Od razu jak błyskawica zerwał się z sianka. Rozejrzał się, lecz zobaczył tylko śmiejącego się właściciela tej stodoły. -No… śpiochu pora stawać… konie się same nie nakarmią oraz nie wyczyszczą. Tutaj masz wszystko przygotowane do tego…- powiedział z uśmiechem na twarzy wskazując na jedzenie dla zwierząt. Zamaskowany coś szepnął niezrozumiałego pod nosem. Z całą pewnością było to zażenowanie. Jeszcze ochoczo się rozciągnął, ziewną głęboko i w końcu ruszył do pracy. Nakarmienie kilku koni nie było dość pracochłonnym a tym bardziej wymagającym zajęciem. Dodatkowo mężczyźnie zależało na czasie, więc z pierwszym zadaniem bardzo szybko się uwinął. Wówczas w swoim żołądku poczuł burczenie… -No świetnie po prostu… dałem im jeść a co sam zjem??- Szepnął znów pod nosem Akachi spuszczając lekko głowę na dół. W tej samej chwili starzec wszedł z wielkimi widłami do stajni. Widząc, że jego „podwładny” szybko uwinął się z robotem, radość na jego twarzy promieniowała jeszcze mocniej. Następnie rzekł spokojnym głosem. - Widzę, że masz żyłkę do pracy… dobrze…dobrze… Teraz wypadałoby wyczyścić boksy każdemu koniowi. Wiesz dokładni, o co mi chodzi… mają lśnić jak czyste złoto!!- Podniósł głos odrobinę starzec rzucając mu pod nogi narzędzie pracy. - …- Zatkało wręcz mężczyznę. Jednak z całą pewnością nie miał innego wyboru. Musiał wykonać to upokarzające zajęcie. Chwilę później zdjął z siebie swój płaszcz oraz medalion. Akachi został tylko w zwykłej koszulce na ramiączkach odsłaniającej jego poparzone rany. To zadanie zajęło mu już troszkę czasu. Nie miał pojęcia ile taki jeden koń może zostawić odchodów. Przy tym zajęciu mężczyzna cały się ubrudził i szczerze mówiąc… brzydko pachniał. Z krzywym wyrazem twarzy oznajmił suchym i obojętnym tonem. -Skończyłem do jasnej cholery… SKOŃCZYŁEM!!!- Podniósł głos na koniec mężczyzna. Starzec powoli przekroczył próg swojej stajni. Widząc, że ponownie zamaskowany poradził sobie z drugim już zadaniem rzekł. -No chłopcze… na razie wykonałeś dwa z pięciu poleceń, jakie dla ciebie przygotowałem.-Rzekł spokojnym tonem. -Z pięciu?! -Tak… jak już wcześniej mówiłem na końcu zapłacę Ci należycie. Jestem starym i chorym człowiekiem. Pracę, które wykonasz zajęłyby mi sporo czasu. Ty masz dar młodości jeszcze… -No dobrze, dobrze, jakie kolejne zadanie??!- Zapytał w pośpiechu, Akachi. Na twarzy starca ponownie zawitał szczery uśmiech. Następnie z pod grubego płaszcza wyjął jakąś rzecz zawiniętą w białą chustę. -Proszę. Zjedz coś najpierw. Moja żona przygotowała to dla ciebie. Gdy tylko się posilisz pójdziesz następnie do miejscowego kowala. Jego kuźnia mieści się w zachodniej części miasta. Łatwo do niej trafić wystarczy tylko podążać cały czas prosto a później skręcić w lewo. Dalej na pewno już sobie poradzisz. Powiesz mu, że przysłał Cię stary Johan…będzie wiedział, o co chodzi. Mężczyzna nic nie odpowiedział mu. Apetycznie spoglądał na chustę, w której było coś smacznego do jedzenia. Gdy tylko starzec odszedł zostawiając go samego, Akachi od razu zdjął maskę z twarzy jednocześnie zaczynając jeść. Kilka kromek suszonego mięsa oraz chleba mogło się wydawać skąpym posiłkiem, lecz mężczyzna docenił to. Szybko wszystko zjadł popijając jeszcze to zimną wodą. Następnie z pełnym żołądkiem mógł ruszać.
Droga do kuźni nie zajęło mu dużo czasu. Słońce delikatnie przebijało się przez chmury a chłodny wiatr rozwiewał jego białe włosy. Podczas drogi Akachi czuł spojrzenie mieszkańców tego miasta na sobie. Niekiedy słyszał szepty. Odrobinę to denerwowało go jednak starał się dalej podążać przed siebie. „Zobaczycie… ten dziwoląg, którego wytykacie palcami stanie się jeszcze kimś ważnym… wówczas wy będziecie pochylać przed nim głowy…”-pomyślał a na jego twarzy umalował się szyderczy uśmiech. Wreszcie po kilkunastu minutach dotarł do celu. Może i budynek nie był tak okazały, jakie widział w Anglii, lecz na te warunki to i tak nieźle. Przekraczając próg kuźni zdjął jednocześnie kaptur z głowy. Kilka płatków śniegu poleciało mu na białą maskę. Kowala nie było w tej izbie o dziwo. Mężczyzna postanowił poczekać z nadzieją, że nie karze na siebie zbyt długo czekać. W tym czasie obejrzał sobie kilka naprawdę dobrych dzieł właściciela. Jednak najbardziej podobał mu się miecz…pięknie zdobiona klinga pokryta skóra jakiegoś zwierzęcia. Krawędź ostra jak brzytwa. Miecz idealnie dopasowywał się do ręki właściciela. Akachi zdjął go z pułki i w tym samym momencie do izby wkroczył kowal. -Hej!!. Co ty robisz??!. Zostaw to ostrze raz!!- Zaczął się wydzierać na cały głos mężczyzna. -Spokojnie. Nie jestem złodziejem ani biedakiem. Przyszedłem tutaj od Johana…-powiedział - w pełni spokojnym tonem Akachi. -Acha… no tak. Dobrze poczekaj tutaj moment. Zaraz przyniosę Ci wszystkie podkowy… -Dobrze panie. Poczekam. Jednak nurtuje mnie jedno pytanie… ile żądasz za ten miecz?? -Hahahah…-zaśmiał się wesoło kowal. -Co w tym takiego śmiesznego?? -To miecz wykuty specjalnie dla ludzi o zdecydowanie wyższym rodowodzie… jednym zdaniem nie stać cię… -Czyżby??.Ile panie chcesz za niego??- Zapytał poważnym już tonem zamaskowany. -Ty mówisz naprawdę poważnie…dobrze. 100 Sztuk złotych monet. -To naprawdę dużo pieniędzy. Jednak to ostrze jest tego warte…- powiedział wpatrując się w miecz. Gdy tylko uzbieram na niego od razu się do ciebie udam panie… -Jasne jasne… masz niecały tydzień na to. Później sprzedaje miecz szlachcicowi… Akachi na te słowa nie odpowiedział. Wiedział, że jest to duża suma do uzbierania jednak był bardzo zdeterminowany, aby kupić ten miecz. Kilkanaście minut później mężczyzna dostał paczkę z podkowami i wreszcie mógł ruszyć w drogę powrotną. Cały czas krążyła mu po głowie myśl jak tu zebrać te pieniądze, lecz nic konkretnego nie wymyślił. Gdy tylko znalazł się ponownie w stajni czekał już na niego starzec z wyraźnie smętną miną. -O to twoja paczka. Czy zadanie jest wykonane??. -Tak na bogów…-powiedział zdenerwowanym tonem. -Czy coś się stało??. -Tak… jeden z tutejszych pyszałków wygrał ze mną w kości… -I, co w tym złego??- Odparł mężczyzna. -A to, że na pewno oszukiwał!!. Nie wiem jeszcze jak to zrobił, lecz na pewno oszukał mnie!. Straciłem sporo złota na tym. -Ile dokładnie??- Zapytał ponownie z czystej ciekawości Akachi. -20 sztuk złota… -Ładna sumka. A może gdybym tak ja jakoś go przechytrzył??. Albo znalazł sposób na niego??. -Dobry plan młodzieńcze. Jednak to dopiero będziesz mógł zrobić wieczorem w gospodzie. Teraz masz jeszcze do wypełnienia dwa zadania… Następnie przez kilka minut Akachi musiał wysłuchać, na czym polega kolejna „,misja”. Mianowicie na tym, że miał go zabrać do świątyni boga Thora. Na ostatnią modlitwę… Zadanie zleciało mu niezwykle szybko gdyż Hidalgo był w pełni sił. Dłużej… o wiele dłużej zeszła modlitwa starcowi. Najwyraźniej był pobożnym człowiekiem. Jeszcze przed zachodem słońca wrócili z powrotem do stajni. -I, jakie wreszcie ma być ostatnie polecenie?? Zapytał zsiadając z konia Akachi. -Widzę, że Ci prędko… jednak jestem zmęczony już bardzo tym dniem. Sporo dla mnie zrobiłeś…także powinieneś odpocząć. -Nie dziękuję. Jeżeli to tyle na dziś udam się wieczorem do gospody i przyjrzę się temu graczowi… -Jak sobie chcesz… Odparł starzec wychodząc z stajni. Akachi pozostał sam. W jego głowie w tym momencie krążyło tysiące myśli. Jedną z nich na pewno była związana z jego towarzyszem Emmetem. „Mam nadzieję, że się na mnie nie obraził za taką zwłokę…”-pomyślał patrząc na zachód słońca. Jeszcze kilkadziesiąt minut i mężczyzna będzie mógł ruszyć. Musiał mieć dobry plan, aby przechytrzyć, kogoś, kto potrafi tak dobrze grać. -Te pieniądze zbliżyłby mnie to miecza… myśl, Akachi myśl!!- Powiedział pod nosem do siebie. | |
| | | Neo VIP
Dołączył/a : 31/12/2007 Liczba postów : 1233
| Temat: Re: Miasto w Thordain Wto Kwi 14, 2009 10:25 pm | |
| Dzień powoli ustępował chłodnej nocy.Ponoć w tym czasie temperatura jeszcze bardziej spada poniżej zera.Dla obecego przemierzające te strony mogło by to stanowić pewnego rodzaju zagrożenie.Całe jednak szczęście że Akachi spędził już tutaj troszkę czasu.Patrząc jak słońce zachodzi nad horyzontem mężczyzna powoli rozpinał klamry od swojego płaszcza.Lewa ręka powędrowała ku masce gdzie ukrywana była "zniszczona" twarz. "Mam nadzieję że to posunięcie będzie korzystne..."-pomyślał odchodząc od wrót stodoły. Przez następny kwadrans mężczyzna obmywał swoje ciało z bródu czy potu jakie towarzyszyły mu podczas wykonywania ciężkich zadań.Czynność ta bądź co bądź nie zajęła mu tak dużo czasu jak przypuszczał więc mógł już spokojnie skierować swe kroki do gospody. Nadchodząca noc przyniosła ze sobą dość spory opad deszczu.Akachi musiał mocno okryć się swoim płaszczem lecz to dawało nikłe rezultaty z powodu materiału jakiego był uszyty.Po dokładnych wskazówkach właściciela gospody prędko dotarł do miejscowej gospody...miejsca gdzie wieczorem każdy zmęczony chłop asgardzki pragnie napić się mocnego trunku lub... -Pograć w kości...-szepnął pod nosem odważnie wchodząc przez próg drzwi. Jego pojawienie się od razu sprawiło spore zaskocznie wsród "stałych bywalców".Nie zesmaczyło to jednak zamaskowanego wojownika.Bacznie zaczął się rozglądać pośród gości i wówczas zauważył dwie ciekawe rzeczy... "Heh...miło że na mnie poczekałeś Emmet.."-pomyślał kątem oka spoglądająć na towarzysza. Jednak nie on był celem jego zadania.Drugą rzeczą jaką wychwycił był stół przy którym zgromadzili się mieszkańcy śmiejąc się i pijąc alkohole przeróżne. "No dobra...jeżeli mam wygrać to wygram...wola boska..."-pomyślał przedzierając się przez innych mężczyzn. -Chce zagrać...-powiedział stanowczym aczkolwiek suchym tonem Akachi wyjmując kilka złotych monet. | |
| | | Neo VIP
Dołączył/a : 31/12/2007 Liczba postów : 1233
| Temat: Re: Miasto w Thordain Czw Kwi 16, 2009 11:43 am | |
| Każdy z gości zgromadzonych przy stole nie zwrócił specjalnej uwagi na Akachiego.Dopiero po jego słowach że pragnie dołączyć do ich gry wówczas jeden z nich wstał z drewnianego potężnego krzesła.Miał krzaczaste brwi oraz dość sporych rozmiarów brodę.Brązowy gruby pas zdobił jego wielki brzuch..."ukształtowany" pewnie z nadmiaru picia piwa itp.W prawej dłoni potrząsał lekko kilka kości... Zamaskowany mężczyzna spojrzał na niego z góry.Nie czuł jednak przed nim lęku czy innych negatywnych odczuć.Pragnął tylko zagrać... -Więc jak będzie panowie??-zapytał ponownie suchym tonem Akachi. -A ile masz przy sobie??-odezwał się jeden z zgromadzonych mężczyzn. -Wystarczająco aby każdego pokonać...-odparł co raz to pewniejszy Akachi. Po tych słowach wśród graczy wybuchnął śmiech.Łapali się za brzuchy włosy...nie mogli już wytrzymać.Cała ta sytuacja odrobinę zirytowała asgardczyka lecz nie dał tego po sobie poznać.Wiedział że w "puli" mogą znajdować się ogromne pieniądze... wystarczyło tylko po nie sięgnąć. -A więc który ma być pierwszy??-ponownie rozbrzmiał po sali głos Akachiego. -Ja!!-gruby ton przeszył uszy zamaskowanego jak grom z jasnego nieba. Przy stole zasiadł wielki człek.Liczył może z dwa metry wysokości i zapewne kilkadziesiąt kilo więcej niż wyzywający.Akachi spojrzał się na niego przeszywającym wzrokiem mając nadzieję wychwycenia w jego prezencji jakiś istotnych szczegułów. -Dawaj!!.Dziwoląg chce trochę przegrać kasy więc nie można takiej szansy zaprzepaścić hahah!-ponownie zaśmiał się mężczyzna stawiając kości na stół. Akachi nie mógł pozostać obojętny.Także wyciągnął swoje atrybuty na stół.Wreszcie mógł rozpocząć się pojedynek... -A właśnie...-ktoś odezwał się z tłumu. -Co??!. -Stawka... -A faktycznie... 10 złotych monet-powiedział jednocześnie wyciągając z kieszeni daną sumę. -Stoi!!-krzyknąć mężczyzna pierwszy rzucając kości... | |
| | | Legumir
Dołączył/a : 24/02/2008 Liczba postów : 677
Płeć :
| Temat: Re: Miasto w Thordain Czw Kwi 16, 2009 1:58 pm | |
| Za oknem ciągle szalał deszcz, było już późno w nocy, a jego zamaskowany towarzysz ciągle nie wracał. Emmet bał się już o niego, ale nagminnie wmiawiał sobie, że on da sobie radę, w końcu przez parę wcześniejszych lat musiał sobie radzić samemu. Chłopak siedział w kącie i pomyślał, że może się przyjrzeć niektórym ludziom, którzy tutaj przebywali. Przyglądał się po kolei niektórym z ludzi. Piji, śmiali się, grali w kości. Niektórzy całkiem pijani spali z głową opartą na stole, jeszcze inni pijani wszczynali niepotrzebne bójki. Z tyłu sali, bujając się na krześle. W milczeniu tak siedział w cieniu, nikt z obecnych raczej go nie widział. Tylko jego oczy ruszały się od jednego do drugiego. Emmet pomyślał, że już musi być bardzo późno. Niektórzy już wyszli do domu, śpiewając radośnie ludowe przyśpiewki. Tylko nieliczni zostali, i pochyleni ku sobie rozmawiali o czymś szeptem. Właściciel gospody odezwał się, że już zamykają, bo jest bardzo późno, i zaprasza jutro. Chłopak cofnął się po cichu tak żeby nie było go widać w kącie. Nieliczni obecni wyszli, a gospodarz wracając na zaplecze spojrzał krótko w stronę Emmeta, zmarszczył brwi, i poszedł dalej. Emmet zastanawiał się czy to było naprawde, czy tylko jemu tak się wydawało bowiem był trochę zmęczony. Chwilę przed zaśnięciem znowu do jego głowy wdarła się myśl o tym, co się dzieje z jego zamaskowanym towarzyszem. Po krótkiej chwili jednak zapadł w sen, gdy lampy na ścianach powoli już dogasały, a światło było małe. Miał dziwny sen. Różne twarze bez tłuowia latały mu przed oczami, krzyczały, śmiały się szyderczo. Tyle, że to były poparzone twarze, takie, jaką Emmet ujrzał gdy jego towarzysz zdobył się na to by odkryć przed nim swoją twarz. Emmet obudził się z niemym krzykiem, wstając szybko. Rozejrzał się. W karczmie było ciemno, nie było nikogo. Jedynie białe światło śniegu wdzierało się przez okna. Chłopak wymknął się szybko z karczmy. Nie wiedział czemu, ale była otwarta. Zrządzenie losu? Na dworzu znów była śnieżyca, a Emmet pomyślał że już musi się przyzwyczaić do tego krajobrazu, w końcu będzie tu spędzał wiekszość swojego życia, i codziennie będzie oglądał takie widoki.
Zrezygnowany nieudanymi poszukiwaniami Akachi'ego Emmet wrócił do gospody. Z trudem, bo nie znał drogi, a sypiący śnieg szybko zacierał jego ślady stóp. Zastanawiał się gdzie chłopak może być. Powoli już zapadał zmrok, a chłopak otworzył drzwi, i znów poczuł jak ciepłe powietrze uderza go w twarz. Do jego uszu dotarły głośne rozmowy, zabawy. Zwyczajnie ludzie odpoczywali po ciężkim dniu pracy. Od razu zauważył, że tylko gospodarz przecierający szklanki czystą ściereczką spojrzał na niego krótko, inni nawet pewnie nie zauważyli jak wszedł. Od razu udał się na koniec sali by widzieć wejście do gospody, do kąta by nikt nie zwracał tam na niego uwagi. Zamiast kelnerki podszedł do niego gospodarz.
- Podać coś? - spytał.
- Nie, dziękuję. - odpowiedział Emmet. Gospodarz spojrzał się na niego dziwnie, a potem jakby niepewnie przemówił do niego.
- Posłuchaj pan... Widziałem, że został pan tu na noc, nie zamknąłem karczmy by mógł pan wyjść. Ja nie szukam kłopotów, nie chcę tu żadnych awantur. Więc jeśli jesteś tu by coś takiego robić, to będę zmuszony dać Ci zakaz wchodzenia tu. Jesteś tu nowy, nieznajomy. Dlatego nie chciałem Cię upominać już wczoraj.
Emmet nie wiedział co powiedzieć. Przecież nic takiego nie robił, nie odzywał się do nikogo, nie wstrzynał bójek. Tylko po prostu siedział i obserwował. A może i to było podejrzane...
- Przepraszam, nie wiedziałem, że to tak widać. Ja także nie szukam kłopotów... Przychodzę tu tylko po to by się ogrzać, i obiecuję, że nie będę wstrzynał żadnych bójek. - gdy skończył wypowiedź blado uśmiechnął się do gospodarza, odchylił się na krześle, oparł o ścianę na dwóch nogach krzesła. Gospodarz jakby uspokoił się, kiwnął głową i odszedł.
W tej chwili drzwi otworzyły się, do sali wpadło zimne powietrze, a oczy Emmeta powędrowały w tamtą stronę. Nie wiedział czy ma zwidy, czy to prawda, ale do gospody wszedł Akachi. Emmet uniósł głowę do góry, a wtedy jego towarzysz go zauważył. Chłopak był trochę zły na zamaskowanego towarzysza, zostawić go tak bez żadnej wiadomości. Akachi jednak zrobił coś niespodziewanego, i zagadał do miejscowych. Chciał grać z nimi w kości. Zaczął z nimi rozmwiać a Emmet wstał. Gospodarz od razu zrobił przestraszoną minę. Na słowo ''dziwoląg" Emmet postawił krzesło obok Akachiego, usiadł na nim tyłem, i rozłożył się jakby był u siebie. Chciał w ten sposób pokazać że jest pewny siebie.
- Może by tak bez wyzwisk co? Chłopak chce grać, to pokażcie mu jak to się robi... - Emmet obmyślił że na razie nie będzie pokazywać, że zna się z zamaskowanym, a swoją wypowiedzią tylko rozjuszył ich by chcieli go pokonać. Szybko sposób zarobienia pieniędzy. | |
| | | Neo VIP
Dołączył/a : 31/12/2007 Liczba postów : 1233
| Temat: Re: Miasto w Thordain Czw Kwi 16, 2009 8:23 pm | |
| W chwili rzucania przez "przeciwnika" Akachiego ten zauważył jak jego towarzysz przysiadł się właśnie do stołu.Kątem oka spojrzał na niego jakby chciał coś rzec...jednak nic konkretnego do głowy mu nie przychodziło.Kilka sekund później kości wreszcie zostały rzucone. -Ha!!-krzyknął mężczyzna dumny z siebie. Trzy szóstki, dwie czwórki i jedna jedynka!. Mam "trójkę" i "parę"!!. Akachi tym rezultatem nadzwyczajnie się nie przejął.Odrobinę po podrzucał swoje kości a następnie lekko aczkolwiek stanowczo je rzucił na stół.Okazało się że... -WYGRAŁEM!!!-krzyknął przeciwnik wstając radośnie z krzesełka. Jedynie zamaskowanemu wypadły jedna "para" piątek a pozostały kości nie za dobrze się ułorzyły w tym rzucie. Akachi nie miał wyjścia...bez żadnych sentymentów podał należne pieniądze mężczyźnie.Następnie z szyderczym uśmieszkiem na ustach rzekł. -Chce się zrewanżować...mam jeszcze kilka monet...-powiedział jednocześnie podrzucając mieszek ze złotem. Wśród zgromadzonych rozgorzały się jakieś szepty.Zamaskowany nie przejmował się nimi...starał się aby nie docierały do jego uszu.Pewnie miało to na celu rozproszenie jego koncetrancji...jednak nie tym razem. -Podwajamy stawkę??-rzekł Akachi pewnym tonem. -Czemu nie...-odrzekł mężczyzna. -Jesteś odważny albo lubisz ryzyko...-powiedział mężczyzna siedzący na wielkim krześle nieopodal. Akachi mu nie odpowiedział.Skupił się na kościach. "Jeden dobry rzut...łud szczęścia a broń będzie moja.."-pomyślał spoglądając przeciwnikowi prosto w oczy. Następnie wypuścił błyskawicznie kości które potrząsał w dłoniach.Tym razem wynik...był o niebo lepszy. -Hmm powiedz mi...czy to nie jest przypadkiem "mały strit"? -Taaa...-rzekł odrobinę zdenerwowanym tonem przeciwnik. W tej kolejce jego próba była gorsza.Jedynie jedna para czwórek mu wypadła.To nie wystarczało a Akachi zgarnął podwójną stawkę.Następnie z podniesionym czołem podszedł do prawdopodobnie "mistrza" tej zabawy. -Zagramy??.Jedno rozdanie...pełna pula...300 złotych monet...-powiedział Akachi suchym tonem. -Stoi... W tym momencie wszyscy tutaj zgromadzeni zrobili mały odstęp od stołu.Każdy zastanawiał się kto może wygrać to kolejkę.Nowy gracz pokazał "pazury" lecz czy da sobie rady ze "starym lisem"??. -Rzucaj pierwszy...niech Thor nam błogosławi!!-krzyknął ochoczo. Tym razem lewą rękę zamaskowany wypuścił kości na stół.Z każdym kolejnym rzutem co raz bardziej mu się to udawało. Wypadł... -Poker...sześć kolejncy kości wypadło pokolei od najmniejszej...to najlepszy rzut.Bardzo żadki- rzekł Akachi dumny z siebie. Pomimo tego jego przeciwnik się nie przeląkł.Widać lubiał ryzykowną grę o duże stawki i nie bał się podejmować wyzwań.Po jego rzucie także wypadł... -Upss... czyżby poker?-rzekł z szyderczym uśmieszkiem na ustach. W takim wypadku padł remis.Pula dalej pozostawała w "sejfie".Musi być dogrywka... "Jak na razie nie oszukuje...coś tu jest nie tak..."-pomyślał Akachi bacznie mu się przyglądając. Miał on w pewnym sensie przewagę nad nim.Przeciwnik nie mógł spojrzeć w jego twarzy gdyż skrywała ją maska.A dziedzic rodu Mitterandów mógł spokojnie obserwować każde reakcje z jego strony.Bez zbędnych ceregieli rzucili oboje ponownie kości... -Wygrałem!!!-krzyknął mężczyzna zamykając oczy i triumfalnie wstając z krzesła. -Czekaj!!-odezwał się Akachi. Ostatnia kość właśnie stanęła...wynik był jednoznaczny.Przegrana... -Jak to możliwe?!?!-nie mógł uwierzyć w to co widział. -"Duży strit" będzie lepszy od dwóch "par" i dwóch "trójek"-rzekł pewnym siebie głosem Akachi. Następnie wstał z krzesła i mocno się wyprostował.Spojrzał się na Emmeta dając mu jasno do zrozumienia że wychodzą gdy nagle... Przegrany mistrz nie mógł się najwyraźniej pogodzić z porażką.Wyciągając jednocześnie miecz stanął przed "kupą złota". -Nie dam Ci tej przyjemności...oszukiwałeś!!.Jestem tego pewny!!-lrzyczał jak oszalały. -Przestań bo sobie jeszcze zrobisz krzywdę... Powiedział Akachi pewnie nie świadomie "dolewając oliwi do ognia".... | |
| | | Legumir
Dołączył/a : 24/02/2008 Liczba postów : 677
Płeć :
| Temat: Re: Miasto w Thordain Pią Kwi 17, 2009 12:31 pm | |
| Emmet nie wiedział co wyniknie z tej całej gry. Ale myślał, że pewnie Akachi ma jakiś plan. Chłopak sam nie umiał grać w kości, bo nigdy nie przychodziło mu do głowy by w taki sposób zarabiać pieniądze. Od małego miał wszystko co chciał i nie musiał przejmować się wszystkimi innymi rzeczami. Teraz jednak uznał, że to poważny brak w jego edukacji, i w wolnej chwili będzie musiał zapytać się o to Akachi'ego. Gra rozkręcała się, ludzie którzy przysiedli się do nich, bądź stali nad nimi kibicowali, w całym tym tłumie i krzyku nie można było rozpoznać co mówią. Gdy raz po raz wypadały kości, wśród tłumu przechodziły ciche szepty. Emmet spoglądał ukradkiem to na ręce jednego, to na ręce drugiego jakby chciał sprawdzić czy nie oszukują. Ale cóż i po tym, skoro nie umiał w to grać. Nastał krytyczny moment i Akachi przegrał tą rozgrywkę. Po chwili jednak wyjął sakwę monet. Emmet nie wiedział skąd niby wziął tyle pieniędzy, i to go bardzo zdziwiło. Szukał wzrokiem czy aby nie sprzedał swojego medalionu, ale i tego nie było, pewnie był skrywany pod koszulą. Gdy zamaskowany towarzysz zaproponował jeszcze jedno rozdanie Emmet nie wiedział co się dzieje. Znów miał wrażenie jakby Akachi miał plan, tyle że ostatnim razem mu nie wyszło. Teraz jednak może kieruje nim chęć odegrania się. Spojrzał szybko na niego, ale nawet nie mógł zobaczyć wyrazu jego twarzy. Pozostało tylko czekanie. Tym razem jednak los przyniósł szczęśliwe zagranie i zamaskowany wygrał. Trochę złota mu przybyło, a Emmet poczuł się dziwnie, że siedzi w karczmie i nic nie robi, podczas gdy Akachi zrobił coś i zarobił trochę pieniędzy, nawet nie mówiąc mu o tym. Gdy skończyli grać jego towarzysz znów zrobił coś niespodziewanego. Zagłębiał się dalej w tą grę. Emmet pomyślał, że może z tego wyniknąć jakaś afera. Gdy Akachi przeszedł do stolika innego mężczyzny, chłopak wstał, wziął krzesło i przeszedł tam razem z nim, a za nim ludzie obserwujący cały ten 'pojedynek'. Nie wiedział co planuje zamaskowany, ale miał złe przeczucia, co chwila spoglądał ukradkiem na niego. Potem jednak zajął się rozgrywką, gdyż nawet Akachiemu dobrze szło. A stawka była bardzo wysoka. Gdy wygrał Emmet nie mógł uwierzyć. Od razu mężczyzna posądził go o oszustwo. Emmet wstał gwałtownie tak, że aż jego krzesło przewróciło się do tyłu.
- Cisza! - krzyknął. - każdy tu z nas widział jak była rozgrywana ta gra! - mówił zwracając się do tłumu ludzi stojących za nim. - Niektórzy pewnie spoglądali im na ręce i widzieli, że ten zamaskowany mężczyzna nie oszukiwał! - teraz odwrócił się i spojrzał w oczy przeciwnikowi Akachiemu. - Ja patrzyłem się na wasze ręce. Gra była uczciwa, a Ty musisz pogodzić się z porażką, jakiej doznałeś na oczach wszystkich, od nietutejszego człowieka. - powiedzaił i kiwnął lekko głową.
Zastanawiał się co teraz zrobią, czy wyjdą. Czy dalej będą musieli się kłócić. Ludzie jednak, gdy Emmet do nich przemówił zdawali się być tego samego zdania co on im powiedział, więc jeśli dojdzie do bójki, napewno ktoś im pomoże... | |
| | | Neo VIP
Dołączył/a : 31/12/2007 Liczba postów : 1233
| Temat: Re: Miasto w Thordain Pią Kwi 17, 2009 12:59 pm | |
| Akachi spoglądał raz na swojego towarzysza to na przeciwnika który chciał za wszelką cenę "odzyskać" przegrane złoto.Lekko prychnął pod nosem coś nie zrozumiałego Zamaskowany nie miał najmniejszego zamiaru reagować na wyczyn tego mężczyzny.Wiedział każdy tutaj zgromadzony że wygrał te pieniądze w sposób uczciwy. "Po prostu tym razem wasz Thor...był dla mnie łaskawszy..."-pomyślał Akachi wpatrując się w przeciwnika. W tym momencie w karczmie panowała dość dziwna a raczej nie typowa atmosfera.Inni gości nie towarzyszący podczas tej gry zaczęłi ukratkiem zbierać się do wyjścia.Jedna z kelnerek szybko chowała najcenniejsze alkohole oraz naczynia wystawione na blad stołu.Barman także zaczął jej pomagać.Wszyscy doskonali wiedzieli że nie skończy się tylko na groźbach.Akachi ponownie spokojnym aczkolwiek suchym tonem rzekł w stronę "przegranego". -Uspokój się...zauważ że miejscowa straż od razu Cię zamknie za rozsiewanie takich niecnych podejrzeń oraz wszczynanie bujek... -To nie prawda!!.-krzyknął jeszcze bardziej czerwieniejąc się na twarzy. Akachi lekko pokiwał głową z zażenowania tej sytuacji.Nie miał zamiaru tutaj się z kimkolwiek bić. "Nikomu nie potrzebne są dodatkowe ofiary.."-pomyślał zamaskowany podchodząc do niego. Nie bał się tego że mógł zostać niechcący trafiony ostrzem miecza.Chciał jak najszybciej zakończyć tą sprawę zabrać należyte pieniądze a także załatwić jeszcze jedną czynność. -Dobrze...niech będzie.W puli jest 300 złotych monet.Żebyś całkowicie nie ztoczył się na dno weź te 50...nie 75 monet.Pasuję Ci takie rozwiązanie??.-rzekł dość dziwnie Akachi... Z całą pewnością tą wypowiedzią zaskoczył wszystkich...pewnie nawet i siebie bo nigdy na taki czyn by się nie skłonił. "Jeju...to było dziwne...zachowałem się jak wtedy gdy byłem Jaku..-przerwał nagle myśl jakby coś mu przebiło umysł na wylot. Przez chwilę zapanowała cisza.Po stronie zamaskowanego opowiedział się Emmet oraz część tłumu...tego "sprawiedliwszego".Jednak większość trzymała się przegranego jakby należeli do jego "bandy". W końcu mężczyzna postanowił przerwać tą ciszę. -Mimo że przegrałem i groziłem Ci bronią ty chcesz pójść na kompromis??-zapytał lekko unosząc krzaczaste brwi. -Tak do cholery...w takich sprawach się nie kłamie. -Nieznajomy zaprawdę miałeś dzisiaj wielkie szczęście.Thor Ci błogosławił.Przyjmuję twoje warunki i roztańmy się w pokoju...-powiedział odrobinę uniżonym głosem jednocześnie chowając miecz do pochwy. Akachi uśmiechnął się szyderczo w jego stronę.Spojrzał jeszcze kątem oka na wsztstkich zgromadzonych chłopów.Miał nadzieję...nie miał pewność absolutną że to nie jest żadna sztuczka.Przegrany mężczyzna odszedł od stołu gdzie leżały pieniądze pozwalając zamaskowanemu tym samym zabrać je.Teraz razem z Emmetem mogli wreszcie udać się na spoczynek do stajni a nazajutrz... "Miecz będzie mój..."-pomyślał zaciskając dłonie z radości. Nie mineła nawet minuta już Akachi powędrował za drzwi gospody.Na zewnątrz panowała mała lecz postępująca burza śnieża.Trzeba było się śpieszyć... Czekał aż towarzysz wreszcie ruszy swoje cztery litery i przyjdzie do niego... | |
| | | Legumir
Dołączył/a : 24/02/2008 Liczba postów : 677
Płeć :
| Temat: Re: Miasto w Thordain Pią Kwi 17, 2009 1:36 pm | |
| Sytuacja była napięta. Barman ukradkiem chował swoje naczynia i butelki, jakby obawiali się wielkiej afery. Z resztą czego mogliby się spodziewać, przecież przybli tu dwaj nowi ludzie i na dodatek jeden z nich jeszcze ogrywa miejscowego, i to na dużą sumę. Jednak przeciwnik Akachiego miał w ręku miecz, i niewiadomo jak może skończyć się ta potyczka, wystarczy tylko jeden ruch nadgarstka... Emmet miał nadzieję, że chociaż połowę ludzi zebranych w gospodzie udało mu się przekonać do tego, że jednak nie oszukiwali. Akachi pewny siebie podzedł do miejscowego i zaproponował mu kompromis... Emmet uznał, że to całkiem dobre rozwiązanie, skoro to ma uratować im tyłki. Na szczęście jednak mężczyzna zgodził się i wszystko dobrze się skończyło. Emmet odetchnął z ulgą. Teraz w końcu spokojnie mógł spuścić wzrok z miecza i spojrzeć na zamaskowanego towarzysza. Nie mógł rozpoznać wyraz twarzy, gdyż zasłaniała ją maska, a Emmet pomyślał, że jak tak dalej będzie to zacznie go to denerwować. Powoli za Akachim wyszedł z gospody, i poczuł chłodne powietrze. Przyzwyczaił się już do ciepła z gospody, a teraz musi stać w śnieżnej burzy. Podszedł do Akachiego.
- Ryzykowne zagranie... szczęście że poszedłeś na kompromis.... - powiedział gdy nagle coś mu się przypomniało. - No a Ty gdzieś był??? Nie wiedziałem gdzie jesteś, kazałeś mi czekać a sam gdzieś polazłeś. Skąd masz tyle kasy? Ja też chcę zarobić.. - powiedział a w jego brzuchu głośno zaburczało, sygnalizując asgardczykom że chłopak jest bardzo głodny. | |
| | | Neo VIP
Dołączył/a : 31/12/2007 Liczba postów : 1233
| Temat: Re: Miasto w Thordain Pią Kwi 17, 2009 4:23 pm | |
| -Hola hola...-rzekł słysząc jak Emmet zasypał go gradem pytań. Nie bój się wszystko wyjaśnie Ci w swoim czasie.-powiedział poklepując go lekko po ramieniu a następnie od tak sobie odwrócił się na pięcie. Akachi zdawał sobie z tego sprawę że ciekawość jego towarzysza zaraz da o sobie znać.Jednak w końcu miał do tego prawo. "Pierwsza osoba od niepamiętnych czasów która się o mnie troszczy..."-pomyślał patrząc jednocześnie kątem oka czy Emmet ruszył się z miejsca. Całe szczęście że to zadania skończyło się po myśli młodego Mitteranda.Można nawet powiedzieć że "upiekł dwie pieczenie ne jednym ogniu".Po pierwsze zyskał odpowiednią sumę na swoją upragnioną broń a z drugiej strony... "Trzeba oddać właścicielowi pieniądze które stracił..."-pomyślał kalkulując w głowie wszystko dokładnie. Tym razem Akachi znał drogę na pamięć więc spokojnie oboje udali się do stajni.Jej wrota były lekko otwarte a znajomy rychot Hidalga dał o sobie znać.Gdy tylko zamaskowany mężczyzna przeszedł przez próg budynku zastał go znajomy widok starca czeszącego długie grzywy swoich "podopiecznych". -Co tak wcześnie chłopcze??-zapytał lekko unoszące siwe brwi. -Zadanie wykonane.Proszę...-powiedział suchym tonem jednocześnie rzucając w jego stronę mieszek ze złotem. Starzec lekko zaskoczony otworzył woreczek i ujrzał w nim okrągłe monety z jakże cennego krużcu. -Ale..ale...-zająkał się właściciel. -Nie musisz dziękować...-powiedział obojętnie kładąc się na stogu siana. Następnie spojrzał na towarzysza i szczerze powiedziawszy przez chwilę znów o nim zapomniał.Miał nadzieję że naprawi zaraz ten błąd. -Aaaa właśnie...przyprowadziłem mojego towarzysza Emmeta.Mam nadzieję że nie masz nic przeciwko temu...-powiedział lekko rozkładając dłonie. -Oczywiście że nie mój drogi.Zaraz moja luba przyniesie wam coś do jedzenia.Pewnie jesteście zmęczeni...poczekajcie chwilę...-powiedział radosnym tonem mężczyzna dalej nie mogąc uwierzyć w "prezent" ze strony Akachiego. Drugi szlachetny uczynek??.Czy tylko wypełnił ostatni szczegół jego przed ostatniego zadania...czas pokaże... | |
| | | Neo VIP
Dołączył/a : 31/12/2007 Liczba postów : 1233
| Temat: Re: Miasto w Thordain Nie Kwi 19, 2009 9:42 pm | |
| Leżąc tak na stogu miękkiego siana Akachiemu wydawało się że wszystko to co go otacza na krótką chwilę przestaje istnieć.Jest tylko on...nic poza tym.Żadnych trosk, głupich zadań czy też sposobności wykazania się przed kimś ważnym.Przez dosłownie kilka sekund mężczyzna potrafił się tak "zapomnieć".Jednak powrót do rzeczywistości jest niezwykle szybki oraz może się wydawać bolesny.Emmet odkąd przybyli do stojni nie odezwał się ani słowem.Może także jest zmęczony??.Albo dalej ma za złe to milczenie które oczywiście w pewnym stopniu było konieczne. Akachi spojrzał się na towarzysza odrobinę podkrążonymi oczyma.Lekko ziewając rzekł do niego. -Odpocznij sobie...jutro gdy wypełnię ostatnie zadanie ruszymy dalej w stronę stolicy.Będziemy musieli jeszcze zachaczyć o jeden mały sklepik...-powiedział a w jego pamięci powrócił obraz cudownego ostrza. Chwilkę później do wnętrza stodoły powrócił właściciel przynosząc posiłek dla asgardczyków.Nic się nie odezwał.Można powiedzieć że podziękował jeszcze raz Akachiemu serdecznym uśmiechem.Następnie siadł nieopodal poprawiając jednocześnie swoją grubą "kurtkę". -Co dalej zamierzecie??-zapytał w prost oczekując chyba prostej aczkolwiek konkretnej odpowiedzi. -Stolica...-rzekł Akachi odpinając powoli klamry od płaszcza. -Hmmm...niebezpiecznie tam teraz podróżować.Ponoć jakaś banda rabusiów grasuję po tych terenach i zbierają haracze.-powiedział starzec lekko marszcząc czoło. Akachi tymi słowami nie zamartwił się jednak.Przyjął je ze spokojem...jak zawsze.Pragnienie odpoczynku oraz relaksu w tym momencie brało górę nad wszystkim.Nie można więcej się przeciążać...odszedł zamaskowany na bok jednocześnie zdejmując maskę z twarzy. "Oczy ziemi znów ujrzały twarz potwora..."-pomyślał przyspieszając kroku. | |
| | | Legumir
Dołączył/a : 24/02/2008 Liczba postów : 677
Płeć :
| Temat: Re: Miasto w Thordain Wto Maj 05, 2009 7:04 pm | |
| Emmet nie wiedział dokąd prowadzi go jego towarzysz. Jednak gdy dotarli do stajni, odpowiedzi, przynajmniej częściowo na pytania chłopaka same się znalazły. Jego zamaskowany towarzysz pracując w stajni zarobił trochę pieniędzy a także przekonał do siebie tutejszego mieszkańca. Ten chyba mu zaufał, uśmiechał się. Gdy przyniósł jedzenie Emmet od razu zabrał się do spożycia. Był bardzo głodny, a gdy jeszcze zobaczył jedzenie brzuch sam się odezwał. Na słowa mężczyzny o tym, że są jacyś rabusie chłopak spojrzał na Akachiego. Chyba nie przeszkadzało mu, że w drogę mogę wejść im jacyś nieproszeni goście. Po chwili jednak zamaskowany odszedł w samotności zostając ze swoimi myślami. | |
| | | Neo VIP
Dołączył/a : 31/12/2007 Liczba postów : 1233
| Temat: Re: Miasto w Thordain Czw Maj 07, 2009 1:38 pm | |
| Zanim się oboje obejrzeli już zapadł zmrok.Dodatkowo zmęczenie oraz ciepły dobry posiłek sprawił że sen dopadł ich szybciej niż myśleli.Z całą pewnością odpoczynek przed kolejną podróżą bardzo się przyda.Sen okazał się twardy a więc i przyjemny.Noc powoli ustępowała nadchodzącemu porankowi.Słońce skromnie zaczęło wyłaniać się za horyzontu delikatnie rażąc swoimi promieniami dwóch wojowników rodem z Anglii. Pobudka Akachiemu nie zajęła zbyt dużo czasu.Prędko się ogarnął aby nie zabierać dużo czasu....tak cennego czasu.Jeszcze dwa razy sprawdził czy wszystko zapakował na dzielnego Hidalgo i gdy tylko Emmet zbudzi się wówczas mogą wreszcie ruszać do stolicy. "I tak pobyt w tym mieście był dłuższy niż przypuszczałem...ale tak to jest...życie zawiera kręte ścieżki..."-pomyślał układając włosy. Chwilę później otworzył wrota stajni wpuszczając jednocześnie chłodny powiew świeżego asgardskiego powietrza.Pewnie miało to także na celu szybsze obudzenie jego współtowarzysza podróży. Następnie zamaskowany mężczyzna dosiadł gotowego do jazdy Hidalgo.W prawej dłoni miał już przyszykowany mieszek z umówioną stawką za piękną broń... "Jadę po ciebie..."-napawał się to myślą Akachi. | |
| | | Legumir
Dołączył/a : 24/02/2008 Liczba postów : 677
Płeć :
| Temat: Re: Miasto w Thordain Nie Maj 10, 2009 9:47 pm | |
| Emmet nawet nie zauważył kiedy przyszedł sen. Najedzony czuł się wspaniale. Nie miał żadnych koszmarów. To dziwne, ale zamiast błogiej ciemności, podczas snu widział tylko padający wszędzie śnieg, tak że nigdzie nie było nic widać. Kręcił się w kółko, ale nie mógł nic dostrzec. Pomyślał, że to efekt tego iż przebywa w takim klimacie i widzi to już dłuższy czas niż w jego poprzedniej, normalnej wędrówce. Gdy jego towarzysz otworzył drzwi stajni, i dotarło do niego chłodne powietrze poczuł dreszcz na całym ciele. Wzdrygnął się lekko, przetarł piąstkami oczy i wyciągnął się szeroko otwierając buzie. Uśmiechnął się do Akachiego widząc, że ten siedzi już na wierzchowcu i czeka aż wyruszymy.
- Nie podziękujemy temu człowiekowi za gościnę? Chyba Tobie pomógł...
Potem otrzepał swoje ubranie i wsiadł na konia. | |
| | | Neo VIP
Dołączył/a : 31/12/2007 Liczba postów : 1233
| Temat: Re: Miasto w Thordain Pon Maj 11, 2009 4:47 pm | |
| Na jego twarzy pojawił się mały uśmiech gdy towarzysz podróży wreszcie zdołał wstać z łóżka.Na jego pytanie lekko machnął wolną dłonią mówiąc. -Nie sądzę aby to było konieczne.Jednak zamiast tego zajedziemy do jeszcze jednej osoby...-powiedział suchym tonem zdejmując jednocześnie wzrok z Emmeta. Wraz z podmuchem chłodnego wiatru Hidalgo ruszył do określonego celu tym samym ponownie wznawiając tą jakże "epicką" przygodę.Droga do kowala okazała się krótka więc nie powinno to dużo czasu zając Akachiemu aby załatwić sprawę zakupu broni. Przechodząc przez próg budynku od razu jego wzrok powędrował na ścianę gdzie wisiał miecz lecz nie ujrzał go tam.Z lekkimi obawami zapytał odrobinę skruszonym głosem. -Gdzie jest miecz??.Umawialiśmy się... -Spokojnie spokojnie-starał się przekonać zamaskowanego kowal. Czy zgromadziłeś odpowiednią kwotę??-zapytał jednocześnie pocierając dłoniami. -Tak.O to kwota. Charakterystyczny głos Akachiego rozniósł się po małej izbie.Dźwięk monet także był bardzo dobrze słyszalny.Kowal chwycił mieszek jak wygłodniały wilk upolowaną zwierzynę.Następnie wyjął w specjalnym pokrowcu broń...broń "bohatera". -Dziękuję i życzę miłego dnia... -Nawzajem... Mężczyzna nawet nie musiał zerkać czy przedmiot transakcji znajduję się w środku.Dziwnym sposobem ufał mu...albo był przekonany że kowal nie miał na tyle rozumu oraz odwagi aby go okantować.Zakładając jednocześnie miecz do pasa zapytał Emmeta spokojnym tonem. -Gdzie teraz chcesz się udać?? | |
| | | Legumir
Dołączył/a : 24/02/2008 Liczba postów : 677
Płeć :
| Temat: Re: Miasto w Thordain Pon Maj 11, 2009 7:19 pm | |
| Jadąc na koniu Emmet znów rozglądał się w koło, jakby chciał zapamiętać jak najwięcej szczegółów, wiedzieć wszystko. Co chwila głośno szczękał zębami, lecz nie od podskakiwania ich wierzchowca, ale od zimna. Było mu zimno, nie miał na sobie zbyt wiele ubrań, a te które się na nim znajdowały nie były dość ciepłe. Przypomniał sobie jak pewien mędrzec opowiadał mu, że jeśli ktoś pomyśli, że przechodzi mu pająk po plecach, to automatycznie przechodzi po nim dreszcz, jakby na prawdę pająk znalazł sobie na nich swoją ścieżkę. Chłopak zastanowił się chwilę, i postanowił spróbować, czy będzie to także pasowało na zmiany temperatury. Usiadł wygodnie na koniu i zamknął oczy. Przed oczami postawił sobie obraz palącego się ogniska. Wyobraził uczucie bijącego z niego żaru. W pewnym sensie nawet mu to pomagało. Umiał swoją wizję trzymać długo, i jakby z każdą sekundą wydawała się ona wyraźniejsza. Będąc tak w tym stanie nawet nie zauważył kiedy dojechali już na wyznaczone przez jego towarzysza miejsce. Rozejrzał się, lecz nie wiedział gdzie się znajdują. Zsiadł z konia i wszedł za Akachim do pomieszczenia. Gdy przekroczył prób od razu zorientował się, że muszą być pewnie u Kowala. Z uwagą przypatrywał się przed chwilą rozegranej scence między kowalem a jego zamaskowanym towarzyszem. Akachi zakupił sobie całkiem spory miecz. I to za pełny mieszek złota. Emmet patrzył co chwila to na miecz, to na niego.
- Ja? Nie mam pojęcia... Nie zwiedzałem tu tak jak ty, tylko siedziałem w karczmie, więc nie wiem co mogło by tu jeszcze być, co mogłoby mi się przydać... Po za tym, ja nie mam pieniędzy.... Mieliśmy jechać do miasta, więc nie zwlekajmy. Na pewno czeka nas długa droga.
Nawet nie czekał na odpowiedź, tylko otworzył drzwi i wyszedł na zimne powietrze, które znowu spowodowały u niego dreszcz. Był przekonany, że to co ma mu do powiedzenia jego towarzysz, to mu powie gdy wyjdzie za nim. Emmet rozejrzał się. Ciągle tylko ten śnieg i śnieg. Ale teraz czeka ich droga, i to tam gdzie w końcu będą mogli coś zdziałać, i planować swoje dalsze losy. | |
| | | Neo VIP
Dołączył/a : 31/12/2007 Liczba postów : 1233
| Temat: Re: Miasto w Thordain Pon Maj 11, 2009 8:02 pm | |
| -Tak mieliśmy się udać do miasta...-rzekł odrobinę zrezygnowanie pod nosem Akachi idąc za towarzyszem. Szczerze powiedziawszy to oboje w tym mieście stracili poczucie czasu.Mieli tu zagościć maksymalnie na jedną noc...a co??.Stracili cenne godziny robiąc jakieś dziwne zadania lub przesiadując w karczmie.Gdy tylko zamaskowany mężczyzna ponownie zasiadał swojego wierzchowca odwrócił się w stronę towarzysza przyjmując swój charakterystyczny suchy ton. -Mamy udać się do stolicy...ale co powiesz może na mały trening?.Tuż za miastem w oddali aby nam nikt nie przeszkadzał...-zadał nietypowe pytanie Akachi. Mężczyzna nie był do końca przekonany czy Emmet przystanie na jego propozycję.Z drugiej jednak strony była to wyśmienita okazja aby się lepiej poznać jeżeli chodzi o możliwości bojowe. "Zobaczymy jak te cacuszko będzie się sprawowało..."-napawał się tą myślą Akachi spoglądając tuż za maski na przyjaciela. -A więc??.Lekki trening na poprawę kondycji jeszcze chyba nikomu nie zaszkodził prawda??.Zaraz potem udamy się na spotkanie z stolicą...-powiedział lżejszym tonem sięgając wzrokiem w dal... | |
| | | Legumir
Dołączył/a : 24/02/2008 Liczba postów : 677
Płeć :
| Temat: Re: Miasto w Thordain Pon Maj 11, 2009 8:23 pm | |
| Chłopak wsiadł na konia po tym jak jego towarzysz pierwszy go dosiadł. Emmet wyczuwał suchy ton w głosie zamaskowanego przyjaciela, ale nie wiedział dlaczego dla niego jest taki inny. I tak już wystarczająco mu zaufał, pokazując mu swoją spaloną twarz. Chłopak rozejrzał się, spojrzał jeszcze na chatę kowala, i pomyślał, że może jeszcze kiedyś będzie potrzebował drogi, by znów zawitać do tego mężczyzny. Gdy Akachi zaproponował trening, do Emmeta przybiegły wspomnienia gdy sam trenował podczas podróży. Uśmiechnął się lekko myśląc, że to dobry pomysł. Nie wiedział jednak czy to co na razie potrafił wystarczy by móc mierzyć się z zamaskowanym towarzyszem. W prawdzie nie wiedział jaką ten posiada moc, ani jak długo trenuje, więc ryzyko będzie duże. Wspólny trening to dobra okazja by się lepiej poznać, wymienić się doświadczeniami a także technikami treningu. Emmet spojrzał na towarzysza.
- Myślę, że to dobry pomysł. Dawno nie trenowałem, nie będę wystarczająco rozciągnięty. Chodź już i tak zbyt dużo czasu już tutaj straciliśmy, to jednak możemy trochę się rozgrzać. Mam nadzieję, że do tej pory nie odstawiałem jakiejś szopki z treningami, i że ty pokażesz mi jakiś fajny sposób. Chcemy być najlepsi - uśmiechnął się do niego.
To co mówił Emmet było szczerą prawdą. Może trochę obawiał się by nie wyjść przed Akachim na głupka. Jeśli by się okazało, że jest dość potężny, to przynajmniej chłopak będzie się cieszył że ma takiego towarzysza, z którym podróżuje. | |
| | | Sponsored content
| Temat: Re: Miasto w Thordain | |
| |
| | | | Miasto w Thordain | |
|
Similar topics | |
|
| Pozwolenia na tym forum: | Nie możesz odpowiadać w tematach
| |
| |
| |