Miasto

Położone u podnóża terenów Świątynnych rozpościera się na spory kawałek terenu. Na jego środku znajduje się sporej wielkości plac z posągiem Hery. Dokoła zaś znajdują się domy rzemieślnicze i magazyny. Od strony świątyni zaś znajdują się największe zabudowania należące do najważniejszych w Heraionie rodów. Między nimi także stoi wielki dom, w którym sprawują swoje obowiązki urzędnicy i rada miasta (w których skład wchodzą starzy Geronci i Królowie).
W niewielkim oddaleniu od centrum leży publiczna łaźnia, otwarta dla wszystkich mieszkańców Heraionu.

Dziewczyna przystanęła w pewnym momencie. Znajdywała się na skraju placu. Miasto, którego centrum w dzień bywało dość gwarne, wydawało z siebie bzyczące dźwięki. Głosy tuż obok, zdały się pochodzić z jakiejś dziwnej, daimoniej mowy.
Przez moment wpatrywała się w to co było przed nią. Następnie jej wzrok przeszedł powoli w bok, w stronę jakiejś wąskiej alejki, między dość blisko stojącymi budynkami.
Skierowała tam swe kroki, pomału.
Posąg wieńczący strop kupieckiej siedziby przemówił do niej, becząc cicho i przeciągle, ze zmienną częstością. Zamilknął jednak, gdy go wyminęła.
Jej nogi zaprowadziły ją na niewielki teren za domami, który był niezwykle skromnym ogrodem. Drzewo oliwne rosło pośrodku otoczone jasnym marmurem. dokoła niego były dwie, niewielkie kamienne ławy. Krótko przycięta trawa, która łączyła się z rosnącymi w niskich, kamiennych donicach w kształcie łuków, kwiatami.
Jej oczy nie podziwiały roztaczającego się przed nią widoku.
Była sama.
Oparła się o jedną z kolumn, a powieki same się zamknęły. Nie musiała już utrzymywać na siłę swej równowagi. Jej dłoń powędrowała ku górze. Palce zacisnęły się na czole bielejąc pod wpływem upływu krwi.
Nikogo nie było tam teraz.
Kwilenie kwiatów po jakimś czasie ucichło. Wiatr zaczął normalnie szumieć.