I. Dom Barana

Tak jak się spodziewał, pierwszy dom nie był chroniony przez nikogo. Nie oglądał się za siebie, tylko pędził ile sił w nogach. Minął pierwszy dom.

Schodząc z Domu do Domu, cały czas obserwował położenie miejsca, które uznał za Dawne Ruiny. Niedługo je nawiedzi.
" Oby tylko turyści nie uznali mnie za jakąś podstarzałą legendę." - Mruknął lekko rozbawiony truposz kontynuując swój marsz pośród deszczu, gradu i błyskawic.

"Wreszcie..."-pomyślał Shaka z radością gdy zobaczył próg domu barana.
Następnie szybko spojrzał na Legumira które pewnie miał takie samo odczucie.Pokonanie domów zodiaku w tych warunkach było na prawdę czymś trudnym.Jednak na to musieli przeznaczyć sporo siły oraz część swojego cosmosu który ich ogrzewał.Szybkim tempem dalej chłopak bez żadnych ceregieli ruszył dalej w stronę wyjścia z pałacu barana.
Wioska oraz ranni jej obywatele czekają na pomoc uczniów świątyni...taki jest ich obowiązek oraz powinność.
-W wiosce się rozdzielimy przyjacielu.W ten sposób pomożemy większej ilości jej mieszkańców.Ty weźmiesz zachodnią część a ja wschodnią.-powiedział głośno Shaka cały czas idąc.
Wyjście z domu barana stało przed nimi otworem..

Legumir cały czas biegnąc obok Shaki kiwnął mu tylko głową. Biegł dalej. To naprawdę było trudne, już samo bieganie po schodach w normalnych warunkach wymagało zużycia trochę energii, a teraz, w takich wydawało się wręcz samobójstwem. Wystarczyłby jeden poślizg, a można było skręcić kark.
Biegł dalej.

Przebiegał właśnie przez ostatni Dom Zodiaku by udać się na plac a z tamtąd... no właśnie. Nie był do końca pewien co dalej. Z jednej strony skupiał się na wyczuciu pewnego cosmo. Z drugiej miał zamiar ruszyć do Tartaru. Po chwili zastanowienia zwiększył tempo