Trening I -
Tak to wszystko się zaczęło.-Santiago… Santiago… SANTIAGO!!! – Dopiero głośny krzyk jego mamy sprawił, że chłopiec otworzył oczy. Przeciągnął się i sturlał z łóżka na miękki dywan. Poleżał na nim jeszcze kilka sekund lecz wyraz twarzy jego mamy Melanii sprawił, że szybko znalazł się w łazience. Przemył twarz zimną wodą, umył zęby i ubrał się w to co matka mu przygotowała. Był to dzień, w którym Santiago zaczął naukę w szkole sztuk walki. Rano jeszcze nie wiedział jaka szkoła to będzie, ponieważ miała to być dla niego niespodzianka i prezent na dziewiąte urodziny. Chłopiec nie mógł sie doczekać. Po zjedzeniu śniadania Santiago wraz z mamą wsiedli na rowery i wybrali się do szkoły. Co kilkanaście sekund padały pytania: Dalego jeszcze? Czy to już? I tym podobne. Okazało się, że szkoła jest położona jakieś 20 minut drogi od jego domu jednak w dzielnicy, której on raczej nie odwiedzał. Zostawili rowery przed ogromną bramą wejściową i ścieżką ułożoną betonowych płyt doszli do drzwi. Te były otwarte więc Santiago pchnął je i wbiegł do środka budynku. Ściany były zapełnione zdjęciami, na których widniały pojedynki, zwycięzcy wznoszący triumfalnie pasy i wiele innych wspaniałych scen.
-Poczekaj synku. Musisz się przebrać w swój strój. – Melanii wyciągnęła z torebki białe kimono i zaprowadziła chłopca do szatni. Santiago przebrał się, mama wskazała mu drzwi do Sali treningowej, a później wyszła mówiąc, że wróci gdy skończą się zajęcia i pojadą do domu. Został sam i nie był zbyt skłonny do wejścia na salę. Po kilku minutach zastanawiania się uchylił lekko drzwi. Od razu do jego uszu dobiegły odgłosy walki. Po prawej stronie zauważył starszego mężczyznę z zaciekawieniem patrzącego na to co dzieje się na matach treningowych. Był ubrany w ciemne kimono z czerwono złotymi pasami. Miał siwe włosy, wąsy i brodę, którą głaskał dłonią.
Gdy Santiago uchylił drzwi bardziej te zaskrzypiały i staruszek spojrzał w jego stronę. Na jego twarzy w miejsce zaciekawienia pojawił się uśmiech. Podszedł do młodzieńca i zaprosił go do środka. Gdy wyszli na środek Sali klasnął kilka razy w dłonie aby inni uczniowie zaprzestali walki.
-Od dziś ten oto młodzieniec będzie trenował razem z wami. Przywitaj się chłopcze. – Phuong poklepał go po ramieniu aby Santiago nabrał pewności siebie.
-Jestem Santiago Jiménez i pragnę się uczyć sztuk walki. – Każdy uczniów podszedł do niego i podał mu rękę. Wszystkich ćwiczących było 19. Gdy już zakończyło się przywitanie Phuong pozwolił im kontynuować trening, a chłopca wziął na bok aby z nim porozmawiać.
-Witaj. Jestem Phuong i od dziś będę twoim mistrzem. Wchodząc do tego budynku rozpocząłeś wspaniałą przygodę z Việt Võ Đạo. Jest to wietnamska technika walki posiadająca wspaniałe tradycję i wielkich mistrzów. Mam nadzieję, że spodoba Ci się u nas i zostaniesz na dłużej. ‘’ Việt Võ Đạo ? Co to w ogóle jest… Bo na pewno nie Karate lub Kung-Fu… Mogę spróbować ale nie jestem pewien czy cos z tego będzie.’’ – Santaigo wyraźnie nie był zadowolony z tego jaką szkołę wybrała mu matka. Phuong uśmiechnął się i zaproponował chłopcu pojedynek z uczniem, który dołączył do nich dwa tygodnie temu. Santiago zgodził się, a mistrz uprzedził go, że nic mu się nie stanie. Wszyscy zgromadzeni w Sali ustawili się po bokach maty treningowej, a dwaj chłopcy wyszli na środek.
-Witaj jestem Xabi. – Chłopiec ukłonił się więc Santiago zrobił to samo również witając swojego przeciwnika. Mistrz Phuong stał obok nich i dał sygnał do rozpoczęcia walki. Santiago od razu rzucił się na Xabiego próbując go powalić ale ten nie przejął się tym zbytnio i wykonał prosty unik poczym złapał chłopca i wykonał rzut przez biodro. Nie był chyba zbyt udany ale poskutkował i Santiago leżał na macie. Wtedy po raz pierwszy usłyszał jedną z zasad, która później w życiu będzie się kierował. Mistrz Phuong przerwał walkę, podszedł do niego i wypowiedział właśnie te słowa.
-Harmonia we wszystkim chłopcze. Pamiętaj, że podczas walki nie możesz się szaleńczo rzucać na przeciwnika i jeszcze do tego zamykając oczy. Musisz być spokojny i czekać na to co zrobi twój rywal, a później wykonać kontratak. – Podał mu rękę i podniósł z maty. Santiago powoli zaczął przekonywać się do pozostania w szkole jednak nadal miał wiele wątpliwości. Do końca zajęć próbował trenować ruchy, które pokazywał mu mistrz. Nie wszystko mu wychodziło ale i tak został pochwalony. Po skończonych zajęciach pojechał z mamą do domu.