Saint Seiya PBF
Przyszli rycerze i wojownicy!

Bogowie udali się na spoczynek. Los krain jest w naszych rękach. Szykuje się długa wyprawa, w której udział biorą wszyscy aby odkryć tożsamość tajemniczego obiektu.

Dołącz do wyprawy i pokaż, że jesteś godzien przywdziania zbroi.
Saint Seiya PBF
Przyszli rycerze i wojownicy!

Bogowie udali się na spoczynek. Los krain jest w naszych rękach. Szykuje się długa wyprawa, w której udział biorą wszyscy aby odkryć tożsamość tajemniczego obiektu.

Dołącz do wyprawy i pokaż, że jesteś godzien przywdziania zbroi.
Saint Seiya PBF
Czy chcesz zareagować na tę wiadomość? Zarejestruj się na forum za pomocą kilku kliknięć lub zaloguj się, aby kontynuować.



 
IndeksIndeks  SzukajSzukaj  Latest imagesLatest images  RejestracjaRejestracja  ZalogujZaloguj  

 

 Nebril Fermakiir

Go down 
2 posters
AutorWiadomość
Remus
Admin
Admin
Remus


Dołączył/a : 22/01/2008
Liczba postów : 416

Płeć : Male

Nebril Fermakiir Empty
PisanieTemat: Nebril Fermakiir   Nebril Fermakiir Icon_minitimePon Mar 23, 2009 6:42 pm

Imię: Nebril
Nazwisko: Fermakiir
Data urodzenia: wczesne lato 1222r.
Znak zodiaku: Rak
Pochodzenie: nieznane dokładnie, ale ponoć gdzieś niedaleko rozciągało się wielkie jezioro zwane przez tutejszych Pejpus.
Miejsce treningu: Asgard
Frakcja: Asgard

Opis zewnętrzny postaci: Średniego wzrostu mężczyzna. Z tłumu wyróżnia się krótkimi, kruczoczarnymi włosami. Postrzega świat przez swoje szmaragdowe oczy. Na jego twarzy maluje się zazwyczaj lekki uśmiech. Wysokie czoło zdradza duży poziom inteligencji, jaką dysponuje mężczyzna. Porusza się lekko i zwinnie. Posiada dobrze rozwinięte mięśnie. Wysportowany chłopak, pracował razem z wędrującymi artystami, co zaowocowało niemałymi zdolnościami akrobatycznymi.

Charakter: Chłopak przyjazny i miły dla otoczenia. Brzydzi się krzywdą innych, słabszych ludzi. W rzadkich przypadkach bywa wybuchowy i zazwyczaj stara się powstrzymywać od walki. Nie znosi hałasu. Godna podziwu jest jego determinacja. Będąc młodym i kochającym życie człowiekiem jest opanowany i wrażliwy na piękno natury. Potrafi godzinami zachwycać się pięknem przyrody. Nie mówi dużo o sobie, być może ze względu na jego przykrą przeszłość. Czasem nieświadomie bywa zarozumiały lub zapatrzony w siebie i można odnieść wrażenie, że jest niemiły, ale nie robi tego celowo. Nie waha się użyć chłodnej logiki, by dojść do celu. Chłopak kieruje się zasadą, że wszystko zależy od przeznaczenia, a cel bytu człowieka jest zrozumiały od chwili jego narodzin.

Historia:
Wychował się w wiejskiej rodzinie. Jego rodzice byli wyrobkami pracującymi na ziemiach jednego z tutejszych szlachciców, podobnie jak i inni chłopi mieszkający na tych terenach. Życie jakie wiedli było, owszem ciężkie i momentami bardzo, bardzo trudne, ale nie można było nazwać go nieszczęśliwym. Byli to ludzie pogodzeni ze swoim losem, w żadnym stopniu nie widzieli perspektyw na zmianę swego położenia i zupełnie nie szukali zmian. Po prostu z dziada pradziada przyzwyczaili się do takiego stylu życia, nauczyli się czerpać radość i radzić sobie nawet w takiej sytuacji. Żyli z dala od wielkiej polityki, zajęci jedynie sprawami lokalnej społeczności, swoich rodzin i przyjaciół.
Spędzanie czasu z rówieśnikami, wspólna praca i zabawa były codziennością życia. Dziecko nie mogło jednak zdawać sobie sprawy z ich położenia, z tego co w rzeczywistości stanowili, i kim byli dla postawionych wyżej. Poza tym dzieci rzadko kiedy miały styczność z panem, o ile kiedykolwiek ją miały.

Wystarczyło jednak jedno wydarzenie by całkowicie odmienić dotychczasowe życie nie tylko jego i jego rodziny, ale też całego najbliższego otoczenia.

Dzień był letni i w miarę ciepły. Jak co dzień mężczyźni wyruszyli w pole by odrabiać pańszczyznę. Było tam też wtedy kilka kobiet, ale większość pozostała w domach, mając inne sprawy na głowie. Podczas takich wspólnych zajęć wieśniacy nie nudzili się. Mimo natłoku pracy atmosfera była wesoła, podśpiewywano, rozmawiano głośno. Już z daleka usłyszeć było można perliste zanoszenia się od śmiechów.
Tego właśnie dnia pan okolicznych włości wraz ze swoja świtą postanowił odwiedzić podwładnych, akurat w czasie, gdy zajęci byli oni pracą. Orszak, złożony z dworskich panien, odzianych w jaskrawo kolorowe stroje mężów z mieczami u pasów (chyba tylko potrzebnych do ozdoby) zbliżał się powoli, ale gwarno i hałaśliwie.
Chłopi na początku nawet nie zauważyli, tego, że coś się zbliża. Za bardzo zajęci byli swoimi sprawami, jednak po jakimś już czasie, gdy przybysze wyłonili się zza pagórka, zorientowali się, że oto nadjeżdża pan. Słyszeli dobrze, że wśród szlachty panuje równie dobra, o ile nie lepsza atmosfera, co wśród chłopów.
- Pan pewno co świętuje i może z nami jedzie się zabawić, hę?
- Pewno, że tak! Przecie wszystkie ludzie zabawy potrzebują! Może dziś odkaże pracować?
Tak sobie dumano, nie zaprzestając przyśpiewek i ogólnej wesołości.
Tymczasem przystrojone wozy pana przybliżyły się już znacznie. Po jakimś czasie, biesiadnicy opuścili je kole drogi i ruszyli w pole, do pracujących. Na czele szedł sam pan, za sobą mając rycerzy, obok siebie - piękne damy. Co chwila skłaniali ku sobie głowy i w teatralnych gestach posyłali pełne wdzięku i szczerości uśmiechy. Z ich postaw można było wywnioskować, że są pełni rozradowania i szczęśliwości.
Pieśni chłopów ucichły, wszyscy uśmiechnięci, jakby zaczarowani pięknem przychodzących wpatrywali się w nich, nierzadko z otwartymi ustami.
- Tu drogie panie pracuje ta cała moja hałastra. Ech, te dzisiejsze chłopy to nic nie maja poszanowania, dla pana dobrodzieja, ek, co to ich broni przed wrogiem czyhającym tylko na granicy.
Panie wzniosły ku górze oczy pełne oburzenia. Pan zamachnął się ręką kreśląc w powietrzu duży łuk.
- A oni, ek, co? Nic jeno by śpiewali i nawet robocizny odrabiać się nie chce, ek! No na co czekata, wszak, yk, ja za was robił nie będę, hehehe... - zaśmiał się głośnym śmiechem, podpierając się wyraźnie na ramieniu jednej z dam, a tym samym unikając upadku. Zaraz za nim zaśmiała się reszta szlachty.
- No jakże on mógłby za nich robić, hahaha!
- Przecie to niegodne pana zajęcie jest hahaha!
Chłopi z początku patrzyli zdziwieni na cudaczny orszak i słuchali mowy, za dużo z niej nie rozumiejąc, głównie za sprawą tego, że mowę pana nazwać można było prędzej "bełkotem". Poodwracali się i wracali do roboty.
- Nawet nic ci nie odpowiedzieli, phi, jakby wcale ciebie nie słuchali. - wyrwało się jednej pani, stojącej z założonymi rękoma nieco z dala. Pan na te słowa nieco zbladł. Naprężył pierś, stęknął i wyciągnął z pochwy miecz.
- Będą się słuchać, bo jak nie to wyżnę w pień wszystkich! - krzyknął donośnie pan, a z damskich ust wydobył się dźwięk zachwytu nad władczością pana. - Na kolana przed panem padać, na twarz! Do roboty mi! Już!
Zdezorientowani chłopi nie bardzo wiedzieli co się dzieje, a tym bardziej nie wiedzieli co mają robić, ze względu na sprzeczność w rozkazie pana. Patrzyli więc tylko po sobie.
Pan zaś skoczył, na ile jego stan mu pozwalał i ugodził najbliżej stojąca osobę ostrzem w brzuch. Siknęła krew, podniósł się wrzask.
- Taka kara spotyka, ek, nieposłusznych! Już do roboty! Bo jak nie!
Ruszył znowu w stronę chłopów niemal szarżując. Pracownicy rozbiegli się na boki, uciekając od szaleńca, jeden tylko mężczyzna upadł. Pan zaś zaraz dopadł go i już brał zamach, gdy ktoś z tyłu przejechał mu kosą po wzdłuż pleców. Zapewne był za daleko, by uderzyć celniej. Pan zdążył jednak wyprowadzić cięcie, skutkiem czego była śmierć kolejnego chłopa. Po chwili sam też padł na ziemię, gdy któryś z rycerzy popchnął go, ratując tym samym, przed utratą głowy.

***

- Po co myśmy się zgadzali na ten proces?
- Idioto, jakby nie to, to byś dziś z własnymi chłopami wojował. Wszak po tym, coś uszykował, to mało brakło, a by cała wioska na nas ruszyła. A tak, będzie proces, będzie sprawiedliwie i wszystkie będą zadowoleni. Mości nasz wojewoda już o to zadba.
Taka rozmowa toczyła się między panem a jego małżonką, która to niedawno wróciła z podroży i zastała w domu wielki bałagan, a przede wszystkim - kłopoty. Będąc jednak zaradną kobieta wszystko pomału doprowadzała do porządku.

***

Sporawa izba w domu pana. Gwarno i głośno. To tam odbył się proces.
Ze strony chłopów ściągnęła bodaj cała wieś. Baby, dzieci, starcy, słowem: wszyscy.
Jako oskarżeni: dwaj chłopi - jeden co po plecach, drugi co bez łeb zdzielił pana.
Jako ofiara - pan.
Nastąpił proces. Obie strony pięknie przedstawiły, często z lamentem i obrazowym pokazywaniem "jak to było", swoje racje. Co jakiś czas następowały chwile przekrzykiwań się, musiano niemal silą wstrzymywać się od obelg.

***

Lament. Kobieta z dwójką dzieci, widać pewno żona jednego z oskarżonych. Razem z nią w nieopanowany płacz wpadło młodsze dziecko, siedzące jej na kolanach i kurczowo trzymające się jej ubrań. Stojący tuż obok chłopak, patrzył wystraszonym, nierozumiejącym wzrokiem na scenę wyprowadzenia jego ojca. Popychany i poganiany. A w głowie ciągle brzmiało mu:
"Skazani na ciągniecie koniem. Wyrok wykonać natychmiast!"
- Niechże ta baba zawrze ryj! I zabierze stąd tego bachora! - rozdarł się ktoś nie mogący już wytrzymać.
Matka została wyprowadzona, niemal w taki sam, albo i jeszcze brutalniejszy sposób jak i ojciec.

***

Kamienista droga, tłum ludzi. Z oddali słychać już śmiechy zbliżającego się rozbawionego pana i dam. Słychać też niepohamowany płacz, krzyki. Widać opuszczone głowy i zaciśnięte pięści.
Chłopcy, trzymając się za raczki, stali obejmowani przez matkę. Starała się zasłonić im oczy, ale czasem udało się dojrzeć jak sznury krępowały dłonie winnych, jak byli przywiązywani do koni, jak jeździec wsiadał i zmuszał zwierzę do galopu.
Następuje koniec. Konie z rżeniem odjeżdżają ciągnąc za sobą bezwładny ładunek.

***

Pan, znudzony już staniem między tłumem, zbierał się do domu radośnie pokręcając wąsa. Wiejska baba, widząc to, nie wytrzymała. Zostawiła chłopców na drodze i ruszyła ku niemu. Łzy lały się z jej oczu nieprzerwanie. Zagrodziła drogę panu padając na kolana. Wbiła palce we włosy i targając się krzyczała:
- Przeklinam cię! Przeklinam was wszystkich podli! Bez litości! Bez serca!
Jej krzyk był przeraźliwy i doniosły, a co wrażliwsi poczuli ciarki na plecach.
- Przyjdzie czas, że nadejdzie sprawiedliwość!
- Przymknij się suko! - po czym uderzył ja otwartą dłonią w twarz. Kobieta upadła na bok. Wydała z siebie jeszcze jeden straszliwy wrzask. I zamilkła. Serce jej pękło.

***

Chłopcy zostali sami, jeno z babką, która i tak dość szybko ich opuściła. Zostali sierotami. Przebywali ze sobą długi czas, ostatecznie mocno do siebie przywiązując - wszak nikt nie mógł tak dobrze zrozumieć któregoś z nich jak jego brat. Dorastali w rodzinnej miejscowości, wśród ludzi, którzy bardzo dobrze znali ich rodziców, dzieci nie zaznały więc nigdy głodu. Uratowała je życzliwość prostych ludzi.

***

Obudził się w środku nocy i spostrzegł, że brat wyszedł na zewnątrz. Lekko się wahał, ale po chwili bezszelestnie ruszył za braciszkiem. Już po kilku chwilach odczuł chłód panujący na dworze. Nie trwało długo, nim odnalazł brata, który o dziwo nie był sam. Towarzyszyła mu budząca trwogę postać. Chłopiec doznał czegoś dziwnego. Poczuł jak niewidzialna żelazna obręcz oplątuje jego klatkę piersiową, nie dając szansy na złapanie oddechu. Upadł twarzą na ziemię. Lęk przed nieznajomą postacią, szybko przekształcił się w istną panikę, jaka zaczęła targać Nebrila. Podniósł się i patrzył bezradnie z szeroko otwartymi oczami na brata i na jego wędrującą rękę, która napotkała drugą dłoń. Gdy pierwsza łza spłynęła po policzku Nebrila, usłyszał on głos:
- Przedstawienie musi trwać!

***

Wydarzenie to zostawiło trwały ślad w psychice Nebrila, który starał się je bezskutecznie zatrzeć. Widząc swoją słabość i bezsilność zachował je głęboko dla siebie, nie dzieląc się z nikim swoimi przeżyciami. Chłopak zmuszony był nauczyć się samodzielności. Pracował dorywczo jako akrobata zabawiając tutejszych ludzi, mimo to młodzian szukał swojego przeznaczenia w Asgardzie jako jeden z rycerzy boga Odyna.


Ostatnio zmieniony przez Remus dnia Wto Mar 24, 2009 7:34 pm, w całości zmieniany 3 razy
Powrót do góry Go down
Sakra
VIP
VIP
Sakra


Dołączył/a : 13/10/2007
Liczba postów : 1364

Płeć : Female

Nebril Fermakiir Empty
PisanieTemat: Re: Nebril Fermakiir   Nebril Fermakiir Icon_minitimePon Mar 23, 2009 9:58 pm

um.. cyrkach? XD daaawno temu 'cyrkami' były miejsca gdzie zbierano 'dziwaków' i pokazywano ludziom XD troche nie pasuje do Asgardu
bywały raczej wędrowne trupy hmn.. artystów?

ponawiam pytanie - jego rodzice posiadali w domu kalendarz ze zna nie tylko rok i miesiac ale takze i dzien dokladny urodzenia? XD
Powrót do góry Go down
 
Nebril Fermakiir
Powrót do góry 
Strona 1 z 1
 Similar topics
-
» Jadril Fermakiir

Permissions in this forum:Nie możesz odpowiadać w tematach
Saint Seiya PBF :: Off-Topic :: ARCHIWUM FORUM :: IV ERA :: KARTY POSTACI-
Skocz do: