Saint Seiya PBF
Przyszli rycerze i wojownicy!

Bogowie udali się na spoczynek. Los krain jest w naszych rękach. Szykuje się długa wyprawa, w której udział biorą wszyscy aby odkryć tożsamość tajemniczego obiektu.

Dołącz do wyprawy i pokaż, że jesteś godzien przywdziania zbroi.
Saint Seiya PBF
Przyszli rycerze i wojownicy!

Bogowie udali się na spoczynek. Los krain jest w naszych rękach. Szykuje się długa wyprawa, w której udział biorą wszyscy aby odkryć tożsamość tajemniczego obiektu.

Dołącz do wyprawy i pokaż, że jesteś godzien przywdziania zbroi.
Saint Seiya PBF
Czy chcesz zareagować na tę wiadomość? Zarejestruj się na forum za pomocą kilku kliknięć lub zaloguj się, aby kontynuować.



 
IndeksIndeks  SzukajSzukaj  Latest imagesLatest images  RejestracjaRejestracja  ZalogujZaloguj  

 

 Trening Legumira.

Go down 
5 posters
Idź do strony : 1, 2  Next
AutorWiadomość
Legumir

Legumir


Dołączył/a : 24/02/2008
Liczba postów : 677

Płeć : Male

Trening Legumira. Empty
PisanieTemat: Trening Legumira.   Trening Legumira. Icon_minitimeSro Lut 27, 2008 7:26 pm

Jest to mój pierwszy trening, więc proszę o wyrozumiałość.

Obudziłem się.
A więc jestem w świątyni. Mam zbroję Kruka. Moje marzenie się spełniło, tylko teraz muszę nauczyć się panować nad mocą i umysłem.
Po paru minutach, gotowy byłem na placu treningowym. W koło było dużo rycerzy trenujących by stać się jednym z najlepszych. Pracowali bez wytchnienia. Niebo było czysto niebieskie. Podszedł do mnie mój mistrz.
- Witaj. Wiem, że tam gdzie przebywałeś trening świetnie wyszkolono Cię w sztukach walki i w znajomości ziół. Wszak tutaj będziesz się uczył panować nad mocą.
Kiwnąłem głową i zacząłem trening. Mistrz kazał mi medytować, oczyścić umysł, gdyż w walce wszelkie myśli są zbędne. Liczy się tylko przeciwnik i otoczenie. Medytowałem dłuższy czas, aż poczułem na moim ramieniu rękę. Otworzyłem oczy. To był mój mistrz.
- Powstań teraz. Chcę byś poszedł do lasu i przyniósł mi ukryty tam zwój. Nie czytaj go, tylko go przynieś. I załóż swoją zbroję Kruka.
Zrobiłem tak jak kazał mi mistrz. Nie wiedziałem nawet do czego ten trening mnie prowadzi, przecież to nie będzie jakiś trening tylko wycieczka krajoznawcza…
Szedłem i szedłem, zielone poszycie lasu było miękkie, ptaki śpiewały a promienie słońca gdzieniegdzie przedostawały się przez korony drzew. Szukałem i nie mogłem znaleźć, moje myśli rozpraszały wrzaski zwierząt w około. Usiadłem by pomedytować i oczyścić swój umysł. Gdy to robiłem do mojego mózgu doszły nowe informacje, wcześniej mi nie znane. Poszedłem w tamtą stronę, i gdy przechodziłem koło wielkiego, białego drzewa usłyszałem pusty dźwięk, gdy buty deptały sztuczne poszycie. Wcześniej nie potrafiłem tego usłyszeć. Skoczyłem wysoko w górę, i opadłem z wielką szybkością rozwalając sztuczną podłogę. Był tam kamień, w kształcie prostokąta, a na kamieniu stary, zmarszczony zwój. I nagle z mroku wyłoniła się postać Rycerza, w lśniącej zbroi, był bardzo umięśniony.
- Witam Cię, Rycerzu Kruka. Chcesz zdobyć ten zwój, to będziesz musiał walczyć ze mną. – powiedział głosem miłym, nawet jak na jego barczystą posturę.
- Nie będę z Tobą walczył. Walka jest zbędna, obydwoje stoimy po tej samej stronie.
- Lecz gdy nie będziesz walczył, nie dam Ci zwoju, i wrócisz do swojego mistrza z pustymi rękami. Stracisz swoją Zbroję.
Zastanowiłem się. Walka jest naprawdę zbędna, lecz nie mogę stracić zbroi, za długo na nią pracowałem.
- Dobrze więc, walczmy.
Zaczęliśmy walkę. Atakował, a ja z wielkim trudem broniłem się. Doszły mnie trzy ciosy, jeden rozciął wargę, a dwa pozostawią mi siniaki na brzuchu. Teraz ja zaatakuje – pomyślałem. Próbowałem wszystkiego, ale on z dziecinną łatwością blokował mnie. Potem wykonał jakiś dziwny gest, a ja poczułem jak odrywam się od ziemi, i przeleciałem kilka metrów uderzając plecami w ścianę jaskini. Wstałem i znów zaatakowałem. Obronił się po raz kolejny.
- Nie umiesz używać swojego kosmosu? – spytał z dziwieniem, ja znów zaatakowałem, lecz znów mnie zablokował i po raz drugi wleciałem na ścianę.
- Nie potrafię Cię, pokonać, poddaję się.
- Nie spróbowałeś jeszcze jednej metody. – powiedział i uśmiechnął się.
- Proszę, czy mógłbyś dać mi ten zwój? – spytałem.
- Proszę bardzo. – powiedział, i podał mi zwój zdejmując go wpierw z kamienia. Wziąłem go, a Rycerz wyskoczył z jaskini i poszedł w swoją stronę. Ja wstałem, i ruszyłem z powrotem…
Powrót do góry Go down
Sakra
VIP
VIP
Sakra


Dołączył/a : 13/10/2007
Liczba postów : 1364

Płeć : Female

Trening Legumira. Empty
PisanieTemat: Re: Trening Legumira.   Trening Legumira. Icon_minitimeSro Lut 27, 2008 9:32 pm

na zachętę dam 2 lvl
ale musisz pamiętać o ważnej rzeczy
zbroi nie posiada się od początku, najpierw trzeba nabrać doświadczenia, trenować i dopiero na nią zasłużyć
wtedy na odpowiednim lvl się ją otrzyma i będzie się już pełnowartościowym rycerzem
w chwili obecnej twoja postać jest uczniem

forma narracji może być, nie mam nic przeciwko 1 osobie, jeśli jest ona od samego początku do końca
tak samo stylistyka jest w porządku

pamiętaj tylko o tamtym szczególe o którym ci napisałam
Powrót do góry Go down
Legumir

Legumir


Dołączył/a : 24/02/2008
Liczba postów : 677

Płeć : Male

Trening Legumira. Empty
PisanieTemat: Re: Trening Legumira.   Trening Legumira. Icon_minitimeCzw Lut 28, 2008 8:52 am

OK będę pamiętał, dzięki.
Powrót do góry Go down
Legumir

Legumir


Dołączył/a : 24/02/2008
Liczba postów : 677

Płeć : Male

Trening Legumira. Empty
PisanieTemat: Trening   Trening Legumira. Icon_minitimeCzw Mar 06, 2008 4:52 pm

Wróciłem ze zwojem do mistrza.
- Mistrzu, oto zwój, który kazałeś mi przynieść.
- Dobrze. Wiem w jaki sposób go zdobyłeś. Mimo iż się bardzo starałeś to nie potrafiłeś pokonać Rycerza, nie dałeś rady. W sumie się nie dziwię. Dopiero się uczysz. Mam nadzieję, że to Cię czegoś nauczyło. Idź teraz i wypocznij, zastanów się czego się nauczyłeś, wróć gdy będziesz wiedział. – powiedział, odwrócił się i poszedł w stronę świątyni. Ja również ruszyłem w drogę do swojego pokoju. Długo myślałem nad tym czego się nauczyłem, mimo iż odpowiedź zdawała się być bardzo blisko. „Bardzo się starałem i nawet go nie drasnąłem, a przecież wyszkolono mnie w sztukach walki w Afryce”.
Wróciłem do mistrza wypoczęty na następny dzień. Czekał na mnie na placu Świątyni. Był ranek, gdyż właśnie wschodziło Słońce.
- Dobrze więc, powiedz mi czego się nauczyłeś – powiedział do mnie zwrócony do mnie plecami, patrząc na wschód Słońca.
- Nauczyłem się, że trzeba próbować każdego sposobu by osiągnąć raz obrany cel. Nie wszystko trzeba rozwiązywać walką, lecz czasem i walka jest potrzebna. Nauczyłem się też, że istnieje coś takiego jak kosmos.
Mistrz odwrócił się do mnie z miną jaką zwykłem u niego widywać i lekko kiwnął głową.
- A ja dowiedziałem się, iż mimo twojego wyszkolenia nadal nie dorównujesz prawdziwym Rycerzom, a musisz gdy chcesz nim zostać. Będę musiał zająć się twoją szybkością i refleksem zresztą i tak miałem to zrobić. Nad kondycją też będziemy trochę pracować.
Mistrz przez następne kilka godzin pokazywał mi chwyty, z których część już znałem, ale moja słabość polegała na szybkości. Mistrz pokazywał mi także, jak równie łatwo można rozpoznać atak po błysku w oku, czy ruchu stóp. Potem przywołał do siebie trzech innych młodych Uczniów Świątyni.
- Walczcie. Wszyscy jesteście jeszcze Uczniami, i nie macie mocy dorównującej Rycerzom, i znacie podstawowe zasady walki wręcz, więc siły są wyrównane.
Przyjąłem postawę bitewną, i ku mojemu zdziwieniu wszyscy troje zwrócili się przeciwko mnie.
- No to raczej nie są siły wyrównane… - mruknąłem do siebie, ale nie śmiałem się przeciwstawić, gdyż mistrz uczy mnie, że trzeba radzić sobie z przeciwnościami losu. Wszyscy ruszyli na mnie razem, obroniłem się przed jednym ciosem z góry, to zaraz drugi doszedł mnie w twarz, a za chwilę następny w plecy. Odepchnąłem jednego, i zająłem się jednym z dwóch pozostałych, lecz walczyłem tylko z jednym, ciosy drugiego nie robiły na mnie wrażenia, powaliłem drugiego i został tylko jeden, lecz wstawał ten którego odepchnąłem. „Byłoby o wiele lepiej gdybyśmy walczyli oddzielnie” – przeleciało mi przez myśl i uchyliłem się przez kolejnym ciosem. Złapałem rękę jednego i drugiego i wykrzywiłem w jakiś dziwny sposób, który pokazał mi mistrz, a tamci upadli na ziemię. Podnieśli się i znów zaatakowali razem. Znów doszły mnie dwa ciosy, i dochodziły kolejne, i jeszcze… Wyczerpany upadłem na kolana, po tej nierównej walce, cały poobijany i w siniak, gdzieniegdzie miałem małe rozcięcia.
- Dojść. Możecie odejść – zwrócił się mój mistrz do trzech chłopaków, którzy też trochę dostali, a oni odwrócili się i poszli.
- Musisz jeszcze sporo trenować. Wiem, że gdybyś walczył z jednym to byś go pokonał, ale musisz walczyć z każdym. Gdy walczysz z jednym to skupiasz się tylko na nich. Musisz otworzyć swój umysł na wszystko co Cię w około otacza. Byś mógł blokować ciosy zadane naraz. Nie spotkamy się jutro, bo mam prywatną sprawę. Spotkamy się dopiero po jutrze. W twoim pokoju został zamontowany specjalny przyrząd do treningu refleksu i szybkości. Wychodź codziennie rano, przed naukami i biegaj, by poprawić swoją kondycję. Gdy uznam, że będziesz gotów zajmiemy się czymś poważniejszym. – powiedział i odszedł bez słowa. „Jest bardzo tajemniczy” – pomyślałem, wstałem z kolan i poszedłem do swojego pokoju.
Powrót do góry Go down
Domon Kasshu
VIP
VIP
Domon Kasshu


Dołączył/a : 20/04/2007
Liczba postów : 1123

Płeć : Male

Trening Legumira. Empty
PisanieTemat: Re: Trening Legumira.   Trening Legumira. Icon_minitimeCzw Mar 06, 2008 5:25 pm

Całkiem zgrabnie sobie radzisz, jak na dopiero drugi trening. Staraj się unikac jedynie zdań w stylu:

Był ranek, gdyż właśnie wschodziło Słońce.

To troche taka oczywista oczywistośc :D.

2 poziomy
Powrót do góry Go down
Legumir

Legumir


Dołączył/a : 24/02/2008
Liczba postów : 677

Płeć : Male

Trening Legumira. Empty
PisanieTemat: Re: Trening Legumira.   Trening Legumira. Icon_minitimeCzw Mar 13, 2008 6:41 pm

Spałem odkryty na łóżku. Okno było otwarte i chłodne powietrze swobodnie wlatywało do pokoju.
Z dala od miasta, gdzieś w lesie. Jakiś mężczyzna, z dzieckiem dość dużym uciekał przez ciemne skwery parków, ciągnące się wzdłuż rzeki. Uciekał przed nieznanym prześladowcą, ale co trochę chwilę przystawał, bo dziecko nie było małe, lecz już dość duże i mężczyzna trzymając je na rękach i uciekając dość szybko się męczył. Wiatr szeleścił w drzewach i krzewach. Zdawało się, że noc chłonęła odgłos kroków. Mężczyzna powlókł się dalej, ale zaledwie ruszył, znowu usłyszał kroki. Zatrzymał się, ktoś za nim także. Ogarnął go lęk, a dziecko nie odzywało się, nawet nie płakało. Żwirowa nawierzchnia zaskrzypiała znowu. Teraz wydawało mu się, że ściga go aż dwóch nieznajomych. Ruszył z powrotem tą samą drogą, którą przyszedł. Słyszał tylko własne pospieszne kroki, ale po chwili doszedł go odgłos cudzych. Próbował biec prędzej, lecz ludzie za nimi byli jeszcze szybsi. Słyszał już ich oddechy, zrozumiał, że im nie ujdzie. Nagle uskoczył w bok i zatrzymał się, by w rozpędzie musieli przebiec obok niego i mógł ich zaatakować z boku. Potknął się jednaj i zatoczył, lecz usilnie starał się trzymać dziecko i nie przewrócił się. Gdy znów podniósł wzrok ujrzał już tylko cień jakiejś wielkiej postaci i błysk noża. Poczuł uderzenie w pierś. Upadł i jakby zaczął zapadać się głębiej i głębiej, dziecko wyleciało mu z rąk i także się przewróciło i rozpłakało, bo zdarło sobie kolano. Mężczyzna jeszcze raz posłyszał kroki, lecz już znacznie bliżej i rozpłynęły się w szumie wypełniającym jego głowę i uszy. Czuł, że się dusi. Potem stracił przytomność. Dziecko płakało a cień zbliżał się do niego. Nagle z dachu spadł kolejny cień, dużo szybszy i przegonił zbrodniarza...
Obudziłem się. Powracający koszmar. A myślałem, że już zdołałem się z niego uleczyć. Spojrzałem za okno. Słońce wstawało. "No, kto wcześnie wstaje temu Pan Bóg daje..." - pomyślałem, i zeszedłem z łóżka. Spojrzał na mechanizm stojący w kącie pokoju. Była to ściana z dziurami, a kilka metrów dalej jeszcze jedna, bez dziur. Ćwiczenie polega na tym, że staje się pomiędzy ścianami i jedna z nich wystrzeliwuje kilkadziesiąt strzał na sekundę. Gdy poszedłem do jakiegoś rycerza, z prośbą o wyjaśnienie mi do czego to ma służyć, on odpowiedział, że to mnie może zabić, ale jeśli chcę być prawdziwym rycerzem to uchylę się przed wszystkimi strzałami. Ubrałem się i wyszedłem na dwór. Zgodnie z zaleceniami mistrza zacząłem biegać. Miałem kondycję, więc nie szybko się zmęczyłem, ale kiedyś w końcu to musiało nastąpić. Biegałem przez dwie godziny, aż w końcu zlany potem wróciłem do swojego pokoju by wziąć jakąś chłodną kąpiel. Po kąpieli potrenowałem swoje mięśnie, różnymi sztangami. Bolały mnie ręce i były takie strasznie ciężkie. Lecz zignorowałem to i wyszedłem na świeże powietrze. Porobiłem trochę gimnastyki, gdy przede mną wyrosły trzy cienie, i spojrzałem pod słońce. Byli to ci sami chłopcy, którzy walczyli ze mną wczoraj. Jeden z nich uśmiechnął się.
- Mamy nadzieję, że już się rozgrzałeś przed naszą walką. - powiedział największy z nich, wystąpił na przód.
- Słucham? Nie dostałem takiego polecenia by z wami walczyć. - odpowiedziałem dalej rozciągając się.
- Ale my takie polecenie dostaliśmy. Broń się.
I zaatakowali. Ręce były trochę ociężałe, ale znacznie szybsze niż wczoraj. Zaatakowali we trójkę, a ja skupiłem się na słowach mojego mistrza, mówiących o tym, że musisz widzieć wszystko a nie tylko skupiając się na jednym. Starałem się tak robić, ale to nic nie dawało. Znowu dostałem z buta w plecy, i tym razem bardzo mnie zabolało. Przewróciłem się. Wstałem natychmiast, mimo bólu. "Nie będę się wystawiać na pośmiewisko" - przeleciało mi przez myśl, i skupiłem się jak nigdy dotąd. Czułem lekki wiatr jak śmiga po mojej twarzy. Spojrzałem w środek moich przeciwników. Każdy z nich wolnym krokiem podchodził do mnie. Zobaczyłem w jednej chwili błysk w oku środkowego chłopca, a zaraz potem kątem oka lekkie napięcie mięśni u nogi chłopca z lewej. Natychmiast osunąłem się w bok, unikając ciosu tego po środku, lecz przesunąłem się w stronę, z której miałem dostać atak nogą, i zasłoniłem się ręką, potem złapałem szybko jego nogę, i podciąłem go w drugą nogę, a tamten, który atakował mnie od środka, chciał nadać siłę swojemu ciosowi i całym ciałem poleciał w przód, lecz nie przewidział tego, że ja się przesunę i trochę go to zaskoczyło. Uderzyłem go mocno w twarz, aż tak go odrzuciło, że upadł na plecy, i zrobiłem obrót unosząc nogę, która trafiła w twarz trzeciego. Dzięki dobremu rozciągnięciu potrafiłem tak wysoko podnieść nogę. Wszyscy trzej teraz leżeli na ziemi. Spojrzałem po nich i zobaczyłem na ich twarzy zdziwienie i zaskoczenie. Potem uświadomiłem sobie, że zrobiłem to bardzo szybko, i nie byli w stanie się obronić. Odwróciłem się i poszedłem do swojego pokoju.
OCC: Trochę długie, ale tak jakoś się rozpisałem. Mam nadzieję, że coś z tego będzie.
Powrót do góry Go down
Domon Kasshu
VIP
VIP
Domon Kasshu


Dołączył/a : 20/04/2007
Liczba postów : 1123

Płeć : Male

Trening Legumira. Empty
PisanieTemat: Re: Trening Legumira.   Trening Legumira. Icon_minitimeCzw Mar 13, 2008 7:59 pm

Jest postęp, ale popracuj trochę nad stylistyką, no i mógłbyś używac akapitów :D.

2 poziomy
Powrót do góry Go down
Legumir

Legumir


Dołączył/a : 24/02/2008
Liczba postów : 677

Płeć : Male

Trening Legumira. Empty
PisanieTemat: Re: Trening Legumira.   Trening Legumira. Icon_minitimeCzw Mar 20, 2008 12:01 pm

Trzasnąłem drzwiami i usiadłem na łóżku. „Pokonałem ich… pokonałem, i przyszło mi to z taką łatwością. Muszę zacząć trenować… a wtedy.. nikt mnie nie pokona” – przeszło mi przez myśl. Wstałem z łóżka i podszedłem do dużego worka skórzanego, do ćwiczeń. Zacząłem walić w niego pięściami i nogami. Trwało to bardzo długo a pot zalewał mi czoło. Byłem szybszy i silniejszy.
Potem podszedłem do tego sprzętu, który zamontowali mi ludzi na polecenie mojego mistrza. „Wiem, że to może mnie zabić. Ale jeszcze bardziej wiem, że chcę być prawdziwym Rycerzem. I zostanę nim.”
Włączyłem sprzęt, i podbiegłem szybko na środek dwóch kloców. Skupiłem się. Prawie medytowałem, a moje oczy skierowane były na otwory. Nagle strzały wystrzeliły. Nie myślałem, że będą takie wolne, ruszały się bardzo wolno, aż dziw że nie spadały na ziemię pod wpływem grawitacji. Aż zorientowałem się, że to efekt mojego skupienia i medytowania. Widziałem to w zwolnionym tempie i byłem w stanie ominąć każdą strzałę. Niektórych nawet nie trzeba było omijać, same we mnie nie trafiały, bo to tylko strzały i leciały prosto. „Myślę, że to miał na myśli ten Rycerz” – pomyślałem gdy skończyłem ten trening.
Trenowałem jeszcze trochę mięśnie, ciężarkami. „Muszę się doprowadzić do perfekcji”. Potem tak mnie wszystko bolało, że nie byłem w stanie unieść do ust szczoteczki do zębów. Ledwo uprałem swoje rzeczy, umyłem się i położyłem się spać.
Znów śnił mi się ten sen i znów obudziłem się zlany potem. Jeszcze raz zasnąłem.
Obudziłem się wraz ze wschodem Słońca. Na szczęście sen już mi się nie śnił. Zastanawiałem się dlaczego on wrócił. Przecież leczyłem się z niego, a ten sen nic takiego nie przedstawia, tylko napadnięcie mojego taty… i jakiś człowiek, który uratował mu życie. Ubrałem się szybko i wybiegłem na dwór. Jeszcze trochę kończyny mnie bolały, ale mniej niż wczoraj. Zacząłem biegać, tak jak powiedział mi mój mistrz. Wróciłem po dwóch godzinach. Kondycja przez tak krótki czas znacznie mi się poprawiła, więc zastanawiam się jaki będę potężny gdy będę trenować codziennie do końca życia.
Pobiegłem na plac treningowy. Tam już czekał na mnie mój mistrz.
- Pokonałeś swoich przeciwników. Nie myślałem, że nastąpi to tak szybko. Ale ty jesteś kandydatem na Rycerza. Wszystkiego się trzeba spodziewać.
Mistrz skończył mówić i przeszedł w koło mnie. Nie wiedziałem co mam zrobić. Mistrz sam do mnie zagadał.
- Słyszałem również, że rozciągałeś się przed walką. To dobry sposób, da ci dużo sprawności. Więc zacznijmy się rozciągać. Przygotowałem dla ciebie serię póz i opracowałem je. Trening ma cztery poziomy, każdy trudniejszy niż poprzedni. Zacznijmy od pierwszego.
- Złącz stopy, opuść ręce po bokach, spójrz wprost przed siebie. Teraz odetchnij głęboko i unieś ręce nad głowę, tak by dłonie się zetknęły… Tak. Wypuść powietrze, pochyl się jak najdalej, oprzyj dłonie o ziemię, wykonaj wdech… i przesuń nogi do tyłu. Dobrze. Zaczerpnij tchu i wygnij się, patrząc w niebo… wypuść powietrze, unosząc biodra, tak by stworzyć trójkąt. Odetchnij przez tył gardła… i wydech. Wdech… wydech… wdech…
Kolejne pozycje okazały się trudniejsze, ale łagodne. Bolały mnie strasznie mięśnie, ale nie poddawałem się. Trenowaliśmy tak długo, ja wyginałem się coraz bardziej, i wykonywałem coraz trudniejsze pozy. Potrafiłem leżąc na brzuchu, nogi położyć na plecach, potem przesunąć je tak bym stopą dotykał nosa.
- Teraz dołożę ci treningu. Będziesz codziennie rano biegał i rozciągał się. Przy mnie pokażę ci kolejne pozy. Potem będziesz walczył z przeciwnikami… Tak wiem, że ich pokonałeś, ale inni mogą być o wiele potężniejsi… Potem wrócisz do mnie i będziemy ćwiczyć tylko we dwóch. Ćwiczyć twój charakter. Potem wrócisz do siebie i będziesz ostro trenował do późnej nocy na swoich przyrządach. Zrozumiałeś?
- Tak mistrzu.
- Dobrze więc, zaczynajmy.
Rozciągał mnie, nie wiedziałem, że człowiek może robić takie akrobacje. Potem walczyłem. Skupiłem się na przeciwnikach i znowu nie miałem problemu z ich pokonaniem. Byłem coraz silniejszy, szybszy i zręczniejszy. Kondycja znacznie mi się poprawiła.
- Dobrze. Teraz zajmę się twoim charakterem.
Zaprowadził mnie na taką polanę gdzie był stos kamieni. Jedne były wielkości większe od głowy, inne mniejsze. „Proste, jestem wystarczająco silny..” – pomyślałem.
- Widzisz ten stos kamieni? Przenieś go tam za ten krzyż – pokazał miejsce 20 metrów dalej. – Ale przenieś je stopami.
Zamurowało mnie. Przecież to niewykonalne i takie nużące.
- Nie przeniesiesz tego to nie będziemy dalej trenować. Nie staniesz się Rycerzem. Masz czas do jutra do wschodu Słońca. A i jeszcze jedno. Będę wiedział czy przeniosłeś stopami czy poszedłeś na łatwiznę.
Przenosiłem to cały czas, szurałem tyłkiem po ziemi by iść dalej i trzymać stopami kamienie. Niektóre wyślizgiwały mi się i raniły nogi, zdzierając skórę czy upadając na palce. Skończyłem późną nocą. Gdy wróciłem do domu obmyłem rany i opatrzyłem je. Nie miałem siły. Położyłem się na łóżku.
Wydawało mi się, że to tylko mrugnięcie, ale to był krótki czas, może tylko 3 godziny. Słońce wstawało. Ja też muszę…
Powrót do góry Go down
Domon Kasshu
VIP
VIP
Domon Kasshu


Dołączył/a : 20/04/2007
Liczba postów : 1123

Płeć : Male

Trening Legumira. Empty
PisanieTemat: Re: Trening Legumira.   Trening Legumira. Icon_minitimeCzw Mar 20, 2008 12:06 pm

Nieźle, nieźle, parę literówek i popracuj troche nad stylistyką.

2 poziomy.
Powrót do góry Go down
Legumir

Legumir


Dołączył/a : 24/02/2008
Liczba postów : 677

Płeć : Male

Trening Legumira. Empty
PisanieTemat: Re: Trening Legumira.   Trening Legumira. Icon_minitimeCzw Mar 27, 2008 7:53 pm

Minęło parę dni od tamtej pory. Może tydzień, może dwa. Od tamtego czasu moja potęga wzrosła. Aż sam siebie się bałem. Mięśnie bardzo mi urosły, budowa znacznie sie poprawiła, a szybkość i refleks były moim atutem.
Na treningach walki robiłem znaczne, bardzo wielkie postępy. Teraz walczyłem z czterema osobami naraz.
Uchyliłem się przed ciosem wielkiego blondyna. Próbował mnie pobić swoją siłą, zasypując gradem bardzo mocnych ciosów. Ale nie ze mną te numery, mistrz nauczył mnie paru sztuczek. Nie zawsze mięśnie są potrzebne, potrzeba też rozumu. Gdy broniłem się przed jego ciosami ręce mnie bolały, miałem na przedramieniach pełno siniaków. Wyczułem zmęczenie, blondyn zwolnił na sekundę, a ja to wykorzystałem. Przeprowadziłem trzy szybkie ciosy w jego brzuch. Nie zdążył się obronić przed żadnych z nich. Schylił się łapiąc za brzuch. Podniosłem kolano a ono natrafiło na jego twarz. Usłyszałem, jak chrupie mu kość nosowa. Nie chciałem go tak mocno uderzyć, ale w końcu to walka. Blondyn upadł na plecy zakrywając rękami twarz. Już ostatniego powaliłem. Reszta już się poddała.
- Dobrze, Legumirze. Dobrze. Widzę, że w walce nauczyłem cię już wszystkiego. Patrzysz na trawę, a potrafisz obronić się przed czterema ciosami na raz. - usłyszałem głos mistrza, dobiegający z małego pagórka. Moi przeciwnicy poszli sobie do swoich mistrzów.
Otarłem ręką pot z czoła. Mistrz zeskoczył ze wzgórza.
- Poradziłeś sobie z kamieniami i przeciwnikami. Twoja kondycja i refleks wzrastają. Rozciąganie także dobrze ci idzie. Myślę, że mogę nauczyć cię narazie tylko tyle, dopóki nie osiągniesz odpowiedniego poziomy bym mógł cię uczyć czegoś więcej. Teraz pozostaje Ci tylko dopracować to co już umiesz. Gdy będziesz gotowy zajmiemy się poważniejszymi rzeczami, ale powoli będę Cię do nich przygotowywał.
Uśmiechnąłem się. Trochę dyszałem, lecz kondycja nadal rosła. A słowa pochwały w ustach mistrza to jest coś... Będę się starał jeszcze bardziej.
- Mam bardzo dobry sposób na to byś doskonalił swoją szybkość i siłę.
Nie wiadomo skąd pojawiły się w ręku mistrza jakieś buty. Upuścił je na ziemię, a one uderzyły z gruchotem w podłogę, robiąc średnią dziurę.
- To ciężkie buty. Mają około 10 kilogramów. Na początku nie będziesz mógł się w nich poruszać. Ale z czasem będziesz mógł.
Potem wyjął koszulkę, taką którą zawsze noszę i podał mi ją, a ja ledwo ją utrzymałem. Ciągnęła do ziemi jak kotwica. Także miała około 10 kilogramów. Mistrz uśmiechnął się.
- Załóż to. - polecił, a ja z trudem wypełniłem jego polecenie. Prawie nie mogłem się ruszyć.
- To cię przyzwyczai do noszenia zbroi i sprawi, że staniesz się szybszy. Lecz mam jeszcze coś. - tu znowu nie wiadomo skąd wyciągnął kawałki zbroi, które osłaniają przedramienia, lecz nie były to podobne zbroje, tylko coś na wzór ich. Założyłem je. Również były ciężkie, metalowe każda miała 5 kilogramów. Nie mogłem się ruszyć z miejsca.
- To pomoże ci w refleksie i szybkości rąk. To bardzo ważne. A teraz broń się.
Skoczył w górę i uderzył trzy razy. Dwa razy próbował na głowę, ale szyją mogłem ruszać i z wielkim trudem obroniłem się przed nimi. Trzeci cios skierowany był w moją klatkę piersiową. Mimo iż widziałem ten cios nie potrafiłem go zatrzymać, gdyż nie umiałem podnieść rąk, a i nie mogłem się odsunąć. Cios był potężny. Wraz z uderzeniem poczułem falę jakiegoś powietrza, jakby z pięści mistrza i odepchnęło mnie na 3 metry do tyłu i upadłem ciężko. Zaparło mi dech i nie mogłem oddychać gdy ciężka koszulka opadła mi na brzuch. Mistrz pomógł mi wstać

Od tamtego zdarzenia minęły dwa tygodnie. Trenowałem całe dnie z tym stroje. Już potrafiłem swobodnie poruszać się po ziemi, a nawet skakałem w górę. Jednak nie byłem szybki tak jak kiedyś, byłem powolny. Ręce też już podnosiłem w górę ale zbyt wolno by się ochronić. A biegałem truchtem, i to z trudem. Mistrz kazał mi iść do pewnej chatki. Udałem się tam, a tam spotkałem Rycerza z którym walczyłem podczas pierwszego treningu. Miał na sobie zbroję i uśmiechnął się.
- A więc postanowiłeś wziąć rewanż. Przygotuj się.
Rycerz podbiegł do mnie i zadał mi cios w twarz. Okręciłem się wokół własnej osi i z trudem utrzymałem równowagę. Rycerz zaśmiał się. Podniosłem rękę w jego stronę na znak, żeby poczekał. Zdjąłem ciężkie buty, koszule i ochraniacze. Byłem w samych spodniach. Czułem się strasznie lekko, gdyż mistrz nawet do spania nie pozwalał mi zdejmować tego ubioru. Skoczyłem w górę... nawet się tego nie spodziewałem, wyleciałem w powietrze jak strzała i uderzyłem głową o dach chatki. Upadłem na kolana i potarłem sobie ręką głowę. Na szczęści krew nie leciała. Muszę uważać, jestem szybszy i silniejszy niż kiedykolwiek. Rycerz znowu zaśmiał się, widząc moje niezdarstwo. Podbiegłem do niego, nawet sam sie dziwiłem że aż tak szybko, nawet nie zdążył mrugnąć, i uderzyłem go trzy razy w klatkę piersiową. Wybauszył oczy, ze zdziwienia mojej potęgi, i odrzuciło go do tyłu wpadł na ścianę, a ta o mało co nie pękła. Przez kolejne kilka minut tamten Rycerz dostawał bęcki jakich mało, a mnie rzadko kiedy cios dosięgał. Rycerz postanowił użyć swojego kosmosu. Jednak dwa razy tej techniki na jednym Rycerzu się nie zdoła zrobić. Wiedziałem co się dzieje. Robił dziwne ruchy, i wiedziałem, że zaraz oderwę się od ziemi i uderzę w ścianę. Jednak ja miałem do dyspozycji swoją szybkość.
Ruszyłem w bok, tak by ominąć cios, a potem w przód, jednak nie na rycerza, lecz na ścianę za nim. Rozpędziłem się do granic możliwości i skoczyłem, odbiłem się nogami o ścianę, i wystrzeliłem jak strzała w stronę Rycerza, wyprostowany, z ręką wyciągniętą przed siebie, wyglądało to jak klasyczny Meteor Pegaza z powietrza, tyle że bez mocy kosmosu. Rycerz jeszcze zdążył się odwrócić, i mój cios uderzył go prosto w pierś. Nawet ja poczułem moc tego ciosu. Rycerz poleciał do tyłu, przeleciał przez drzwi i wyleciał na podwórko, i gruchnął plerami o ziemię.
Wiedziałem, że odniosłem zwycięstwo. Wyszedłem za Rycerzem i pomogłem mu wstać.
- Jesteś potężny... - usłyszałem z jego ust. Wróciłem po swoje rzeczy i założyłem je, czując znów tę ciężkość.
Wróciłem do mistrza.
Powrót do góry Go down
Miniman
VIP
VIP
Miniman


Dołączył/a : 08/03/2007
Liczba postów : 528

Płeć : Male

Trening Legumira. Empty
PisanieTemat: Re: Trening Legumira.   Trening Legumira. Icon_minitimeCzw Mar 27, 2008 7:59 pm

2 lvle
Fajnie i zgrabnie napisane, miło się czytało, ale nie koniecznie musisz dodawać drugi epitet, jak na początku "Na treningach walki robiłem znaczne, bardzo wielkie postępy" wystarczyło że robiłeś znaczne postępy. Ogólnie bardzo mi się podobało, czekam na następny
Powrót do góry Go down
Legumir

Legumir


Dołączył/a : 24/02/2008
Liczba postów : 677

Płeć : Male

Trening Legumira. Empty
PisanieTemat: Re: Trening Legumira.   Trening Legumira. Icon_minitimeCzw Kwi 03, 2008 6:18 pm

Dzięki Yasha Mówisz masz - następny trening


Noc. Siedziałem na parapecie okna patrząc w gwiazdy. Nie mogłem spać. Miałem dziwne przeczucie, że dzieje się coś niedobrego, ale nic takiego się nie działo, wszędzie tylko pustka i cisza. Każdy pogrążony był we śnie. Po za tym bałem się swoich snów. One nie są straszne, ale mi wydają się koszmarne, sam nie wiem dlaczego.
Jeszcze raz spojrzałem w gwiazdy, lubiłem na nie patrzeć.
Wróciłem do łóżka i położyłem się na kołdrze, pozwalając swobodnie przepływać wiatrowi przez moje ciało. Nadal spałem w obciążeniach, bo mistrz kazał mi bym się przyzwyczajał, to miało mi pomóc, i naprawdę dawało efekty. Po tym jak pokonałem Rycerza mistrz był bardzo zadowolony, i powiedział że jestem godzien miana Rycerza Ateny, i dodał jeszcze pięć kilo do każdej części.
Znów nie mogłem zasnąć. Nawet oczy mi się nie kleiły. Po prostu leżałem, aż spostrzegłem na horyzoncie jasną łunę, co oznaczało że Słońce wstaje. Również wstałem i zmieniłem tylko swoje ciuchy na czyste i pachnące i założyłem na to obciążenia. Wyszedłem na dwór. Zacząłem biegać jak zawsze. Teraz biegałem i po dwie godziny, a miałem tylko lekką zadyszkę. Treningi dają mi jednak wielką potęgę, o czym dowiedziałem się pokonując tamtego Rycerza. Biegałem tak dwie godziny. Cały zlany potem usiadłem na trawie by odetchnąć na moment. Wytarłem z czoła pot i zacząłem się rozciągać. Jestem już w połowie drugiego poziomu techniki opracowanej przez mistrzów. Mój mistrz był bardzo stary, ale potrafił czołem dotknąć palców u nóg i przekonałem się, że kiedyś i ja do tego dojdę.
Minęły tak parę godzin ćwiczeń, aż podszedł do mnie mistrz. Wstałem i skłoniłem mu się lekko. Potem przywołał do siebie czworo innych uczniów i pojedynkowaliśmy się. Byłem już dobry, jak prawdziwy Rycerz potrafiłem walczyć. Pojedynkowaliśmy się kolejną godzinę, a mistrz odprawił uczniów i podszedł do mnie.

- Ostatnimi czasy dowiodłeś, że jesteś już godzien miana Rycerza Ateny. Dlatego będę od Ciebie wymagał więcej, dużo więcej, i dodam ci jeszcze parę ćwiczeń. Chodź za mną, mój młody uczniu. - ruszył w stronę lasów, a ja za nim.

Szliśmy tak bardzo długo, aż po pewnym czasie zaczęły do mnie dochodzić jakieś odgłosy, szum wodospadu. Po pewnym czasie wyłonił się i on w całej swojej okazałości. Był wielki, a woda opadała w średniej wielkości jeziorko, w środku lasu. Tyle już tutaj jestem i nie wiedziałem, że jest takie miejsce. To by było moje miejsce "kultu". Przychodziłbym tutaj pomyśleć, bo to było naprawdę piękne miejsce. Mistrz stanął na brzegu. Poczułem dziwne falowanie energii i zauważyłem jak mistrz machnął ręką. Wielkie kamienie wzniosły się do góry i poleciały na środek jeziora, gdzie ustawiły się gęsiego i opadły do wody, tworząc idealnie prostą linię kamieni na wodzie, dokładnie jak ścieżka. Kamienie były w odległości na oko dwóch metrów od siebie. Mistrz zwrócił się do mnie.

- Właź na kamienie, to będzie twój trening. - znów machnął ręką, a ja wzniosłem się w górę i poleciałem nad jeden z kamieni. Poczułem jak uścisk znika a ja opadłem na kamień. Ledwo utrzymałem się na nim gdyż był bardzo śliski. Utrzymałem się, a mistrz krzyczał do mnie z brzegu.

- Będę rzucał w ciebie kamieniami. Staraj się ich unikać. Polega to na tym byś koncentrował się a także potrafił obronić w trudnej ci sytuacji. Twoją trudną sytuacją jest akurat brat stabilności i równowagi. Za każde spadnięcie robisz czterdzieści brzuszków wisząc głową w dół.

Tak też było. Mistrz rzucał we mnie kamieniami wielkości orzecha włoskiego, ale to nie były zwyczajne kamienie, tylko miały metaliczny, brązowy połysk. Uchylałem się przed nimi, i przeskakiwałem z kamienia na kamień. Było bardzo trudno. Spadłem już dwa razy. Nagle mistrz zrobił coś dziwnego. Rzucił we mnie cztery kamienie w pół sekundy. Uchyliłem się przed jednym, dwa dostałem w brzuch, a jednego próbowałem złapać, lecz gdy tylko dotknąłem go ręką moja ręka poleciała w tył gdyż kamień był ciężki, i razem z nim zleciałem z kamieni. Gdy wypłynąłem mistrz poinformował mnie, że jeden taki mały kamień ważny trzydzieści kilo. Wydawało mi się to niemożliwe, przecież nie może tak być, ale jednak jesteśmy Rycerzami, stać nas na rzeczy które innym nawet się nie śniły. Potem powtórzyliśmy to samo ćwiczenie. Mistrz powiedział mi, że na następnym tego typu treningu będę miał zawiązane oczy bym odkrył szósty zmysł, który częściowo jest u mnie rozwinięty. W sumie spadłem 7 razy co dało mi 280 brzuszków. Odprawiłem je wisząc nad wodospadem.

Mistrz zawołał mnie jeszcze i podprowadził do wielkiego głazu.

- Zniszcz ten kamień gołymi rękami.

- Ale mistrzu, to chyba nie możliwe.

- Możliwe, dla nas nie ma rzeczy niemożliwych. To ćwiczenie pomoże ci odkryć kosmos, jesteś już na dość wysokim poziomie byś zaczął się do tego przygotowywać.

Uderzałem kamień, ale nic to nie zdawało. Miałem tylko pozdzierane do krwi kostki, a raz uderzyłem tak mocno, że poczułem jak chrupie mi kość, ale to nie było nic groźnego, dla pewności mistrz uleczył mi rękę.
Wieczorem wracałem do swojego pokoju wykończony...

OCC: To nie miało mnie nauczyć kosmosu, tylko przygotować, lecz nic się nie nauczyłem bo nie mam jeszcze poziomów
Powrót do góry Go down
Domon Kasshu
VIP
VIP
Domon Kasshu


Dołączył/a : 20/04/2007
Liczba postów : 1123

Płeć : Male

Trening Legumira. Empty
PisanieTemat: Re: Trening Legumira.   Trening Legumira. Icon_minitimeCzw Kwi 03, 2008 7:29 pm

Bardzo elegancko, 2 poziomy.
Powrót do góry Go down
Legumir

Legumir


Dołączył/a : 24/02/2008
Liczba postów : 677

Płeć : Male

Trening Legumira. Empty
PisanieTemat: Re: Trening Legumira.   Trening Legumira. Icon_minitimeCzw Kwi 10, 2008 5:40 pm

Mijały kolejne dni, a ja uczyłem się coraz pilniej, i byłem coraz lepszy. Mistrz co parę tygodni dodawał mi do moich ciężkich zbrój parę kilogramów. A ja nadal rozpoczynałem każdy swój dzień od tego samego porządku. Ćwiczyłem bieganie, kondycje, refleks, siłę. Dosłownie wszystko co potrzebne było Rycerzowi. Ćwiczyłem także waląc w ten kamień.
Wykończony padłem na ziemię. Rozmyślając doszedłem do pewnego wniosku:

- Mistrzu, jaki ma sens łamać kamienie ręką, skoro znacznie prościej posłużyć się młotem?

Mistrz po raz pierwszy odkąd go znam zaśmiał się głośno.

- Tak, to dobre pytanie. Ale musisz się tego nauczyć. Skup się, wiem, że potrafisz.

Uderzałem tak raz po raz. W końcu przystanąłem. Zamknąłem oczy i skupiłem się. Jakaś dziwna energia się we mnie obudziła. Otworzyłem oczy. Wokół mnie płonęła ognista aura. Spojrzałem na kamień, i zobaczyłem miejsce, w które mogę uderzyć by zniszczyć go. Zamachnąłem się i uderzyłem. Kamień rozpadł się na paręset kawałków.

- Taaak... Bardzo dobrze. To dowodzi, że już jesteś gotowy do przyjęcia Zbroi. Stajesz się prawdziwym Rycerzem.

Od tego czasu mistrz pokazywał mi jak kontrolować swój kosmos, i jak strzelać nim jak pociskami. Szło mi całkiem lepiej. Mistrz także zaczął się ze mną pojedynkować, bo doszedł do wniosku, że potrzebuję bardziej wymagających przeciwników. Zdjąłem więc moje obciążenia i uśmiechnąłem się. Dla siebie byłem bardzo lekki, a mistrz to przecież już osiwiał. "Z łatwością go pokonam" - pomyślałem. Przygotowałem się, a mistrz podszedł do mnie. Nie zauważyłem nic, a odrzuciło mnie parę metrów w tył. Okazało się, że to mistrz uderzył mnie w klatkę. Wstałem i zaatakowałem go. Mimo mojej szybkości i siły jaką posiadłem ćwicząc tą moją ciężką zbroją nic to nie dawało. Mistrz uchylał się, albo blokował każdy mój cios. Był bardzo potężny. Znacznie potężniejszy niż mogłem to sobie wyobrazić. Skupiłem się... Wokół mnie znowu zaświeciła ognista aura. Ruszyłem na mistrza i zacząłem atakować. Odziwo mój mistrz zdołał zablokować dwa moje ciosy. Reszta go dosięgła.

- Bardzo dobrze. Zdołałeś osiągnąć prędkość jednego macha. - powiedział mistrz wycierając ręką krew z ust. - Możesz iść do swojego pokoju. Dowidzenia, mój młody uczniu.
Powrót do góry Go down
rutek_17
VIP
VIP
rutek_17


Dołączył/a : 04/11/2007
Liczba postów : 536

Płeć : Male

Trening Legumira. Empty
PisanieTemat: Re: Trening Legumira.   Trening Legumira. Icon_minitimeCzw Kwi 10, 2008 7:33 pm

Trochę mieszasz czasy, co daje dziwny efekt podczas czytania.
Trening ładny. 2 lewele.
Powrót do góry Go down
Legumir

Legumir


Dołączył/a : 24/02/2008
Liczba postów : 677

Płeć : Male

Trening Legumira. Empty
PisanieTemat: Re: Trening Legumira.   Trening Legumira. Icon_minitimeCzw Kwi 17, 2008 8:17 pm

Trening na Iluzja (1)

Mistrz był zadowolony z postępów jakie wykazywałem. Stałem się prawdziwym Rycerzem, osiągnąłem moc kosmosu. Pewnego razu gdy trenowałem z mistrzem on przystanął. Uśmiechnął się.

- Chciałbym, byś poszedł na polanę, a tam medytował. Nauczę cię techniki iluzji, która jest potrzebna dla prawdopodobnie twojej przyszłej zbroi feniksa.

Poszedłem tak jak mówił mi mistrz. Usiadłem na polanie. Trawa była miękka i zielona, doskonała, lubię taką. Słońce prześwitywało przez gromadę liści na drzewach. Zamknąłem oczy i skupiłem się. Nie wiedziałem co konkretnego miałem uczynić, więc otworzyłem mój umysł. Poczułem różne żyjątka. Króliki, wiewiórki, mrówki i mnóstwo milionów owadów. Aż dziw że było ich tak wiele. Spoglądałem co robią, np mrówki biły się z wielkim pająkiem, gdy jedna padała inna podbiegała i walczyła, mimo iż były bardzo małe w przeciwieństwie do pająka, to razem zgodnie zdołali go pokonać. Pomyślałem, że to cenna lekcja.

Otworzyłem oczy. Słońce już prawie zachodziło, widać było pomarańczowy horyzont. Wstałem i poszedłem do mistrza. Siedział tam, gdzie go zostawiłem, i strugał z drewna jakieś zwierzątka. Nawet nie wiedziałem, że on to potrafi, i w ogóle potrafi być taki wyluzowany. Opowiedziałem mu co i jak widziałem. Powiedział, że bardzo dobrze, i kazał mi jutro także pójść na polanę i medytować. Na następny dzień zacząłem cały cykl życia od początku. Walczyłem, biegałem, trenowałem, rozciągałem się. Potem z mistrzem poćwiczyliśmy kamienie. I znów poszedłem na polanę. Znów czułem to samo, widziałem to w umyśle, lecz tym razem potrafiłem wyczuć większą liczbę żyjątek. Znów gdy otworzyłem oczy był koniec dnia. Poszedłem do mistrza.

- Bardzo dobrze. Coraz lepiej sobie radzisz. Teraz zgromadź w sobie swój kosmos.... tak bardzo dobrze.... teraz znów otwórz swój umysł i wyślij w moją stronę jakiś obraz, kopię czegoś, bo jeszcze nie masz odpowiednich mocy.

Wysłałem mu obraz tego miejsca, w którym staliśmy, tylko, że tym razem nie było nikogo, a niebo było ciemne. Mistrz rozejrzał się w około. Potem mrugnął parę razem oczami i spojrzał na mnie.

- Bardzo dobrze. Widziałem puste miejsce w nocy. To właśnie mi wysłałeś?

- Tak mistrzu.

Uśmiechnął się.

Koniec. Nie wiem jak dokładniej takie treningi mają wyglądać. Robie te treningi co tydzień, teraz dodałem jeszcze do tego tą iluzję. Nie wiem jak to ma wyglądać.
Powrót do góry Go down
rutek_17
VIP
VIP
rutek_17


Dołączył/a : 04/11/2007
Liczba postów : 536

Płeć : Male

Trening Legumira. Empty
PisanieTemat: Re: Trening Legumira.   Trening Legumira. Icon_minitimeCzw Kwi 17, 2008 8:34 pm

Ciężko się czyta twoje treningi, musze przyznać. Nie wiem mam dylemat niech jeszcze jeden admin się wypowie. na temat treningu
Powrót do góry Go down
Legumir

Legumir


Dołączył/a : 24/02/2008
Liczba postów : 677

Płeć : Male

Trening Legumira. Empty
PisanieTemat: Re: Trening Legumira.   Trening Legumira. Icon_minitimeCzw Kwi 17, 2008 8:42 pm

Czemu ciężko ?xD dla mnie łatwo
Powrót do góry Go down
Domon Kasshu
VIP
VIP
Domon Kasshu


Dołączył/a : 20/04/2007
Liczba postów : 1123

Płeć : Male

Trening Legumira. Empty
PisanieTemat: Re: Trening Legumira.   Trening Legumira. Icon_minitimeCzw Kwi 17, 2008 9:08 pm

Trening wydaje mi się całkiem normalny. 2 poziomy
Powrót do góry Go down
Legumir

Legumir


Dołączył/a : 24/02/2008
Liczba postów : 677

Płeć : Male

Trening Legumira. Empty
PisanieTemat: Re: Trening Legumira.   Trening Legumira. Icon_minitimeCzw Kwi 17, 2008 10:36 pm

A mogę dopisać technikę?
Powrót do góry Go down
Miniman
VIP
VIP
Miniman


Dołączył/a : 08/03/2007
Liczba postów : 528

Płeć : Male

Trening Legumira. Empty
PisanieTemat: Re: Trening Legumira.   Trening Legumira. Icon_minitimeCzw Kwi 17, 2008 10:37 pm

NIE
Powrót do góry Go down
Legumir

Legumir


Dołączył/a : 24/02/2008
Liczba postów : 677

Płeć : Male

Trening Legumira. Empty
PisanieTemat: Re: Trening Legumira.   Trening Legumira. Icon_minitimeCzw Kwi 17, 2008 10:39 pm

Dlaczego, jak napisałem wyraźnie trening na iluzje ;/
Powrót do góry Go down
Miniman
VIP
VIP
Miniman


Dołączył/a : 08/03/2007
Liczba postów : 528

Płeć : Male

Trening Legumira. Empty
PisanieTemat: Re: Trening Legumira.   Trening Legumira. Icon_minitimeCzw Kwi 17, 2008 10:43 pm

buahahahaha bo mam zły humorek, pasuje xD?
Powrót do góry Go down
Legumir

Legumir


Dołączył/a : 24/02/2008
Liczba postów : 677

Płeć : Male

Trening Legumira. Empty
PisanieTemat: Re: Trening Legumira.   Trening Legumira. Icon_minitimeCzw Kwi 17, 2008 10:44 pm

Bujaj sie
Powrót do góry Go down
Miniman
VIP
VIP
Miniman


Dołączył/a : 08/03/2007
Liczba postów : 528

Płeć : Male

Trening Legumira. Empty
PisanieTemat: Re: Trening Legumira.   Trening Legumira. Icon_minitimeCzw Kwi 17, 2008 10:44 pm

Obraza admina, 1 ostrzenie, potem ban xDD

I to dowodzi tylko tego że ludzie w polsce nie mają humoru -.-
Powrót do góry Go down
Sponsored content





Trening Legumira. Empty
PisanieTemat: Re: Trening Legumira.   Trening Legumira. Icon_minitime

Powrót do góry Go down
 
Trening Legumira.
Powrót do góry 
Strona 1 z 2Idź do strony : 1, 2  Next
 Similar topics
-
» Treningi Vaisteriona
» Trening Skarin'a
» Trening Dohko
» trening specjalny
» Trening Milo

Permissions in this forum:Nie możesz odpowiadać w tematach
Saint Seiya PBF :: Off-Topic :: ARCHIWUM FORUM :: III ERA :: KARTY POSTACI-
Skocz do: