VII. Dom Wagi

Cały dom zaczął tonąć w muzyce i złotym świetle na ziemi pojawiła się złota zbroja wagi.

Ku oczom Shaki powoli wyłaniała się budowla siódmego domu zodiaku wagi.Podczas jednych z opowieści złotego rycerza raka chłopak dowiedział się iż w tej świątyni...w tym pałacu może osiąść tylko najsprawiedliwiejszy i najmądrzejszy rycerz.Jednak jak do tej pory taki się nie znalazł...
-Ciekawe czy doczekamy tego momentu gdy ponownie wszystkie dwanaście złotych zbroi przywdzieją rycerze...-powiedział z lekką nutą nadziei w głosie Shaka.
W tej samej chwili weszli...a raczej aby nie tracąc czasu wbiegli do tego pałacu.Złota zbroja wagi jaśniała delikatnym blaskiem.Wokół można było uslyszeć spokojną melodię która wypełniała cały ten dom...
"Już nie daleko....już nie dalko..."-myślał Shaka z każdym kolejnym krokiem.
Gdy przekroczył próg tego pałacu rozejrzał się...chłopak czegoś poszukiwał...
no jasne.Następny ich "przystanek" to dom panny!.Shaka jeszcze nigdy nie miał okazji w nim być...tam...właśnie w tym budynku złota zbroja czeka na niego...

Legumir uparcie biegł z Shaką, nie dając mu się wyprzedzić. Na słowa Shaki odpowiedział z uśmiechem

- Nie doczekamy, chodź bym chciał... - nie wiadomo czy żartował, czy mówił to co myślał.

Wbiegł do Domu Zodiaku. Tutaj także raczej nie było jeszcze obrońcy....

-Pusto wszędzie, głucho wszędzie.. Co to będzie.. ? co to będzie.. - Donośny bas Frey'a rozbrzmiewał po całej Świątyni Wagi. Ogólny pustostan nie dziwił go, a słowa przed chwilą wypowiedziane były bardziej sarkastycznym spostrzeżeniem aniżeli chęcią wykazania słabości Sanktuarium. Hades ył przecież w podobnej, jeśli nie w gorszej sytuacji. Ale przecież wszystkie te frakcje są siebie warte..

Wchodząc do Domu Wagi dostrzegł nieopodal ponownie Shakę i Legumira.. Wydalo mu się śmieszne to, że mimo ich pośpiechu, a jego w miarę spokojnego tempa, był w stanie ich dogonić. Zimno wciąz doskiweralo jego ciału.

Wybiegając z domu wagi Shaka wyczuł obecność dość potężnego cosmosu.Szybko odwrócił głowę do tyłu a tam zobaczyć postać Daimona Freya...zjawy którą nie jeden raz już miał zaszczyt spotkać.
"A więc mamy towarzystwo..."-pomyślał Shaka.
Jednak nie miał zamiaru choć na chwilkę zwolnić aby porozmawiać z nim.Nie ma na to czasu ani tym bardziej chęci...
Do kolejnego domu zodiaku droga krótka...trzeba tam się dostać jak najszybciej.

Kolejny grom przeciął niebiosa w momencie kiedy Shaka spojrzał na postać Frey'a. Jego szczupła sylwetka, długie czarne wlosy i ponury wyraz twarzy dziwnie wpasowały w ten krajobraz. Cóż.. nadchodzą czasy niepokoju.. Daimon spojrzał przez krótką chwilę na Shakę widząc w nim nie tylko silnego Rycerza, ale też.. uosobienie pychy..
Przyśpieszył lekko kroku.

Cichy głos rozbrzmiał w głowie Daimona. Głos jego pana.
-Zostaw głupców z ich pychą. W starych ruinach bedzie na ciebie czekać...
Głos zniknął.

Abdelaziz w milczeniu przemknął przez kolejny dom.

Nie wyczuwając cosmo Abdelaziza ani Neo powoli zaczął wątpić w to że ich dogoni. Tak więc prawdopodobnie uda się dalej. Jednak jedna rzecz go jeszcze zastanawiała. Musiał wstąpić w jedno miejsce zanim jeszcze ruszy do Tartaru